sobota, 7 listopada 2015

Społecznik jak prorok, jak trędowaty, jak żebrak

Bycie społecznikiem to nie jest hobby. Może to być pasja, przekonanie, wewnętrzny przymus, sposób na karmienie ego nawet... ale to nie jest hobby. Jeśli dla kogoś jest, to długo się nie poudziela.



Społecznik to- wg Słownika języka polskiego PWN- "człowiek bezinteresownie działający dla dobra jakiejś społeczności".

No, dokarmianie ego to też jest jakiś interes. Zawsze jest jakiś interes. Pytanie tylko co jest większe- interes czy poświęcenie- i o ile.
O sensie terminu bezinteresowność innym razem jednak.

Społeczników dookoła nie brakuje. Nie wszyscy ich zauważają, więc podam przykłady. Tak, społecznikiem jest ten gość z dredami nawołujący o równość rasową. Społecznikiem jest ta babcia spod piątki, u której przesiadują wszystkie dzieciaki z kamienicy zanim rodzice wrócą z pracy. Jest nim pan prawnik po godzinach udzielający porad pro bono. Jest nim wolontariuszka w hospicjum. Jest wolontariusz- księgowy małej organizacji pożytku. Jest animator zabaw w świetlicy przy parafii. Jest, jeśli mu nie płacą, a jeśli płacą, to też może jest- zależy.
Trener osiedlowej drużyny, druhna zastępu zuchów, prezes OPP w nagrodę za ciężką pracę otrzymujący pretensje i czasem jakiś uśmiech.

Społecznikiem jest cichy człowiek starający się niezauważenie polepszyć byt jakiejś społeczności, młoda matka walcząca o plac zabaw na wiosce i hałaśliwy staruszek piszący donosy na ludzi, którzy bezprawnie parkują na kopertach.

Społeczników jest- bez obrazy- kupa i codziennie grzebią się w gównie, którym nikt nie chciał się zająć, albo w pachnących płatkach sztuki dla tych, co ich nie stać na komercję, ale częściej niestety to pierwsze.

Co ich wyróżnia?
Brak kasy, brak czasu, zaniedbywanie życia prywatnego, brak sił i ogromny zapał. Czasem przekonanie o słuszności poczynań, czasem już tylko pamięć, że było przekonanie... Determinacja.

Po co to robią?
Bo wierzą, że ktoś musi. E tam, wierzą- wiedzą po prostu. Ktoś musi ogarnąć tematy zaniedbywane notorycznie przez władze. Ktoś musi się zajmować niedożywionym dzieckiem, ubogim emerytem, samotnym niepełnosprawnym, dziećmi. Ktoś musi w imieniu osiedla krzyczeć o parking lub plac zabaw, wyjaśniać zawiłe umowy tym, których nie stać na promocyjne ceny porad, robić zakupy starszej pani, prowadzić chór/drużynę/wspólnotę/klub, by nie odbijało dzieciakom z nadmiaru wolnego czasu.

Społecznik wie, że ktoś musi. Władze wiedzą, że wie społecznik i mogą spać spokojnie nie kiwając palcem nawet, bo po co. Albo, nawet kiwną- pogrożą społecznikowi, który śmiał im wypomnieć, że są jeszcze Ci wszyscy ludzie potrzebujący pomocy, wsparcia, obrony, porady, informacji.

No, informacja dla obywatela? To już jest jawny bojkot. Żądanie (najczęściej nadal w formie pokornej prośby) wsparcia dla działań niezbędnych, potrzebnych, dobrych- bezczelność. Próba wyłudzenia środków niezbędnych urzędnikom na obowiązkowe nagrody, trzynastki, diety.
"Pan zrozumie, my nie możemy, nie mamy takich funduszy, w budżecie tego nie było".

Ulubiony sport urzędników przydzielających dotacje na najbardziej niezbędne społeczne poczynania?
Rzut ochłapem.
To nie jest wcale, a wcale, tak prosta dyscyplina- sam rzut to dopiero początek, teraz zaczyna się poszukiwanie powodu, by ten ochłap odebrać. Nie cały- tyle tylko, by się łapiący nie najadł, a na pewno zakrztusił.

Społecznik szybko pojmuje, że aby w tej dyscyplinie odnieść sukces- przepraszam- mniejszą porażkę, musi być tyleż pokorny, co cwany, tyleż pewny siebie, co uległy, tyleż przekonany o swej racji, co przeszkolony politycznie.

Co społecznik ma z tego wszystkiego?
Oooo.... satysfakcję ma wielką, ogromną, powtarzalną.
Tak, powtarzalną właśnie.

Zaangażowany społecznik pomału zapomina jak to jest mówić o czymś innym, niż jego działania. Na skraju świadomości kołacze mu się jeszcze od czasu do czasu myśl jak strzała, że jego znajomych, rodziny i obcych ludzi może to nie obchodzi. Może nie, ale powinno. Takież jest jego zadanie, by wszyscy zrozumieli jak ważna jest jego sprawa, która za jego przyczyną pewnego dnia niezwykłego stanie się wspólną sprawą władz, obywateli- no wszystkich.

Trele morele.

Satysfakcja jest powtarzalna, bo gdy zaczynam mówić o sytuacji, sprawie, przebiegu działań coraz częściej słyszę w odpowiedzi: "no, ale satysfakcja to z tego jest pewnie ogromna". Jak dąb Bartek normalnie. Szkoda, że jeść nie daje i w cieniu swym nie chroni przed ostrzałem politowania w oczach tych samych rozmówców.

Czasem społecznik musi otworzyć wentyl i dla bezpieczeństwa swej głowy upuścić trochę pary. Niech się społecznik nie martwi, mądry rozmówca pospieszy z pocieszeniem niezastąpionym: "Ale Ty to lubisz, to super". Politowanie już nie ciska strzałami- leje się jak deszcz tropikalny.
Druga opcja nie mniej przyjemna: "Jak Ci to nie leży, to po co to robisz w ogóle?"

Nagrody dla społecznika roku:

  • Niepowtarzalne uczucie, gdy odkrywasz, że fraza "nie mam się w co ubrać" nie jest tylko powiedzeniem. Może w ferworze spraw ważnych zapomniałeś uzupełniać garderobę i robić pranie. W gorszym przypadku zapomniałeś zarabiać i wtedy do braku ubrań możesz spokojnie dopisać pustą lodówkę. Co dziwne- odkrycie to zwykle jest nagłe.
  • Spojrzenia obcych rozmówców, gdy zaczynasz rozmowę: "Dzień dobry, mam takie pytanie, czy potrzebny panu tamten budynek? Poszukujemy siedziby". Naprawdę, naprawdę, bezcenne.
  • Spojrzenia, westchnienia, wykłady i otwarte konflikty z bliskimi, którzy wierzą w słuszność idei, o którą walczysz, ale serdecznie mają dosyć tego, że nie ma Cię w domu, że wciągasz ich w swoje sprawy, że są na drugim (w najlepszym razie) miejscu.
  • Sarkastyczny uśmiech samorządowca mówiący: chętnie byśmy pomogli...przyjdźcie przed wyborami.
  • Kpiące spojrzenia zawistnych- ho, ho, władzy im się zachciało.
  • Prychnięcia niby przypadkiem: ta, jasne, że niby im nie płacą, akurat.

Pomniejsze pomijamy- NAGRODA GŁÓWNA:
Pretensje tych, dla których działasz... za wolno, zbyt pochopnie, mało stanowczo, zbyt uparcie, na pewno można lepiej...

I nagle siadasz przy kompie i pytasz siebie: po co to?

I wiesz, że jutro wstaniesz, przeciągniesz niedospane kości, wypijesz wiadro kawy i będziesz działał dalej- ktoś musi.

Może kiedyś, gdy zniedołężniejesz, dostaniesz od stresu wylewu, albo ktoś oficjalnie stwierdzi, że w normach się nie mieścisz, Tobą też ktoś się zajmie. Może tak, może nie.

Bycie społecznikiem to nie jest hobby, to oddawanie siebie. To trudna, bolesna ścieżka.
To miłość.
To miłość, która boli, a z której nie potrafisz zrezygnować.

Bycie społecznikiem, to świadomość, że jesteś częścią społeczeństwa. To branie odpowiedzialności za siebie i za bliźniego. To wzajemne wychowywanie.

Bycie społecznikiem, to chcenie.

Bycie społecznikiem, to miłość.

Społecznik w pewnych realiach, to nie prestiż- nie dajcie się zmylić.
Społecznik to prorok we własnym kraju, którego nikt nie chce już słuchać.
Społecznik to trędowaty słyszący od progu: przykro mi, nie pomagam.
Społecznik to żebrak żebrzący nie dla siebie.

Choć nie, czasem również dla siebie, ale to już nie moja historia...

Jestem społecznikiem. Jestem miłością.
Nazwijcie mnie pyszną, bezczelną, ale oddaję co mam i zmuszam bliskich, by oddali mnie dla dobra tych, którzy w chwili nerwowej naplują na moją służbę.

Są dni, są lata, są sytuacje- gdy tylko miłość zabrania się zatrzymać.

8 komentarzy:

  1. szacun dla Ciebie masz to co ja już w sobie nie widzę .
    to jest piękne jak ktoś o kogoś dba jak Mama albo kochana babcja :) serducho masz.

    jak to się mówi łatwiej coś rozjebać niż zbudować ... podstawy fundamenty czaso chłone a rozwalanie jest proste i nie wymagajće byle głupek z młotem , ALE BUDOWANIE...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Na tę całą wściekłą bezsilność dzisiejszego dnia Twoje słowa przyklejam jak plasterek.

      Usuń
  2. Oczywiście oprócz tego pana, co pisze donosy, podziwiam społeczników. Świetnie, to ujęłaś. Tyle robicie dla innych za darmo i pomimo przeciwności, a w zamian tylko uścisk prezesa. Podziwiam, naprawdę i życzę zawsze pełnej lodówki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Mam nadzieję, że życzenia wobec lodówki się spełnią :)

      Usuń
  3. Właśnie dzięki takiej postawie nie tracę wiary w ludzi. Niech Twojej miłości nie zmąci czyjaś krytyka, nawet, gdy sens Twoich działań zostanie poddany wątpliwościom. Bycie społecznikiem w tym prawdziwym znaczeniu zawsze ma sens. Bo jest kierowany miłością. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Kochana, jak zwykle idealnie mnie rozumiesz. To daje siłę.

      Usuń
  4. Świat byłby lepszy, gdyby...właśnie gdyby przynajmniej nie utrudniać życia tym, którym się jeszcze coś chce zrobić, tym, którzy jeszcze nie wypalili się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pełni się zgadzam. Wszyscy wiedzą co wokół jest do zrobienia, ale tych, którzy próbują to zrobić tłamsi się i piętnuje. Dziwny ten świat...
      Pozdrawiam.

      Usuń

Nie z każdym zdaniem się zgadzam, ale z każdym się liczę :)