środa, 27 kwietnia 2016

Takie się widzi...

Takie się widzi cuda, jeśli spojrzeć się uda ;)

Jeśli nie można sobie pozwolić na wycieczkę, albo większy spacer,
to droga do pracy/do domu/do sklepu
może się okazać małą przygodą na pocieszenie.

Tylko trzeba patrzeć :)









Tak, ja często z głową w chmurach-
- nawet biegnąć między biblioteką,
pracą a życiem :)




Poniżej- wiem, przesadziłam,
ale może ktoś chciałby zagrać w
"znajdź 10 różnic"... ;)







Przepraszam- selekcja mi nie wyszła ;)










A tych państwa uchwyciłam w momencie intymnym...
Jeśli mnie zaskarżą, to będę się bronić-
- no bo tak w miejscu publicznym?



Wszystkie drogi prowadzą do domu, a wszystkie dni tygodnia do weekendu ;)





Drogi, ścieżki, czy wykroty... krok po kroku, zdjęcie po zdjęciu...
A piękno się wchłania w człowieka.




A ten to kto?


Wiosna! :)


Słoneczko piękne, ale zimno.
Ostatnio nawet śnieżyca była, choć jakaś mokra.
Kwiecień- plecień.
Ale już zaraz maj. Maj!
Majówka, ognisko, lenistwo!
:)

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Życie, to tylko życie

Kiedyś pisałam już o stażystach... choć nie tylko, ale głównie o stażystach... nieprzychylnie pisałam, bardzo nieprzychylnie. W tekście Nie chcą czy nie potrafią pracować? 

Życie, to tylko życie- kołem się toczy, czasem zaskoczy, czasem da się uprosić, czasem poczochra czuprynę...
Dziś sama jestem stażystką. Znowu- bo i tego już kiedyś doświadczyłam. Po kilku miesiącach bycia panią własnego czasu biegam do pracy jak mi każą, robię co mi każą i staram się to robić dokładnie tak jak mi każą.
Szczerze? Myślałam, że to będzie dla mnie dużo trudniejsze, tymczasem minął tydzień, a ja wręcz odpoczywam. Nie muszę podejmować ważkich decyzji, za nic nie odpowiadam- jak to stażysta- a że się staram, to i mnie, i moich współpracowników cieszy.

Można? Można. Można pójść do prostej pracy i czerpać z niej satysfakcję. Można znaleźć się pod skrzydłami Szefowej, o której krążą legendy nie mniej straszne, niż te o smoku z Krakowa, co lubił słodycze znanej firmy i codziennie dostawać od niej porcję uśmiechów, całusa, pochwałę i "OPeeR", który motywuje, a nie dobija. Można.

Można znaleźć się w miejscu, z którego wielu zniknęło przedwcześnie i trwać- choć to akurat stwierdzę jesienią, jeden tydzień to trochę za mało.

Zmierzam do jednej prawdy o pracy: trzeba chcieć. Jeśli się podchodzi do tematu z radością i zaciekawieniem, to już pół sukcesu.

Jeśli się w pracy odpoczywa od życia, a w życiu od pracy, to super.

No, nie jest tak, że praca etatowa, to miód i maliny. Człowiek wiosny nie widzi, bloga zaniedbuje, dzień spotyka w drodze do lub z pracy i staje się chwilami monotematyczny dla przyjaciół z innej branży. Zdjęcia zalegają na karcie aparatu, pomysły na wpisy umykają w toku dnia.
No i ten chroniczny brak czasu. Boli.

Najbardziej się obawiałam, że nowe zajęcie po prostu nie będzie dla mnie interesujące. Nie bałam się, nie stresowałam, nie denerwowałam. Podeszłam do tematu zadaniowo. Powiedział mi mądry człowiek: "żeby mieć dobrą pracę, najpierw trzeba mieć kiepską pracę", ale ja wcale nie zamierzałam nastawiać się na przetrwanie.
Dlaczego niby zupełnie inne zadania nie miałyby być dla mnie ciekawe? Rok, to i na galerze wytrzymam. Może jednak nie będzie tak źle, skoro na razie jest po prostu ciekawie?

Póki co, umiarkowanie tęsknię za wolnością- za blogiem bardzo, ale postaram się już tak nie znikać, choć gwarancji nie daję :)

A kilka chwil na mały spacer i strzelenie fotek zawsze się znajdzie ;) choćby się chciało nogi na żyrandol zawiesić...