niedziela, 30 października 2016

Rozgrzeszony

Oddałam się w Twoje ręce,
by poczuć się bezpiecznie
na skraju przepaści,
dokąd mnie zaniosłeś.
Nieprawda.

Za Tobą poszłam bezmyślnie,
wiedziona zaufaniem
dałam się poprowadzić,
dokąd sama nie szłam.
Nieprawda.

Zwiodły nas zmysłów dźwięki,
gdy myśli odpłynęły,
stanęliśmy bezradnie
wobec własnych przeżyć.
Nieprawda.

Winne są te uczucia,
które w sercach o lepsze
walczą z władcą rozsądkiem
z rzadka przegrywając.
Nieprawda.

Postanawiam tysiąckroć,
tysiąckroć przegrywam
i nie wiem już naprawdę
co postanowiłam-
- czy myśli przebudzić,
czy zabić.
Zagłuszam więc je
kolejnych tysiąc razy bardziej.

Nie znajduję ich śladu
- tych usprawiedliwień,
które sens miałyby może
choćby najwątlejszy.

Nie znajduję ich w sobie.
Ciebie rozgrzeszywszy.




środa, 26 października 2016

Czy mógłby mnie pan pokochać?

- Dzień dobry. Czy mógłby pan...
- Dzień dobry, w czym mogę pani pomóc?
- No właśnie, pomóc. To tak jakby...
- Śmiało, niech się pani nie waha.
- Czy mógłby pan w takim razie... tak trochę... mnie pokochać?
- O... trochę? Jak to: pokochać trochę?
- No wie pan. Nie za bardzo, ale wystarczająco.
- Obawiam się, niestety, że nie bardzo rozumiem.
- Niech mi pan nie odmawia, ja nie mam kogo poprosić.
- No wie pani... to nie jest... taka zwykła usługa...
- To wcale nie jest usługa, to by się nie liczyło, gdyby zaistniała transakcja. W każdym razie nie tradycyjna. Coś tam jednak zaproponuję w zamian- jeśli pan tego zażąda.
- Czego?
- Czegokolwiek. To się zobaczy.
- Ale ja niczego od pani nie chcę.
- Bo mnie pan jeszcze nie kocha, ale gdyby pan jednak...
- Proszę pani, pani coś myli. Ja jestem tu...
- No więc właśnie. Pan jest, a nikt inny nie jest i ja już postanowiłam.
- Postanowiła pani?
- Tak, ja to już wiem po prostu, że pan mnie uratuje.
- Czy mogę zapytać przed czym?
- Przed nicością serca. Pan nie wie jak ono z czasem zanika.
- Być może nawet rozumiem co pani ma na myśli.
- Wspaniale. Więc ustalone.
- Nie, ja wcale...
- Ach, proszę pana. No proszę nie przedłużać. Czy pan tego nie widzi, że ja już jestem na skraju?
- Wróćmy jeszcze do tego "trochę". Co ma pani na myśli?
- Och, jaki pan oporny. Trochę. Tyle, by mnie uratować bez pana własnej szkody.
- Mówi pani... bez szkody dla mnie...
- Tak, istnieje pewne ryzyko... Kto kocha za bardzo... No, wie pan... ja kochałam i... nie proszę pana o takie aż poświęcenie.
- Jednak ja nie wiem, czy umiem pokochać tylko trochę. Nie wiem nawet czy w ogóle umiem.
- Niech się pan tak tym nie martwi. Pan przypisuje tej sprawie jakieś nadmierne znaczenie. Pokocha mnie pan we wtorek, odkocha się w przyszły czwartek- wszystko się dobrze skończy.
- A jeśli się nie zakocham?
- Nie zrobi mi pan tego.
- A jeśli się nie odkocham?
- Tego nie zrobi pan sobie.
- Dlaczego myśli pani, że właśnie ja mogę to zrobić?
- Nie mam wyboru, już tylko pan mi pozostał.
- Pani mnie przecież nie zna. Ja pani zresztą też nie.
- No właśnie, dlatego tylko pan może to wykonać. We wtorek?
- Nie, nie we wtorek. Wyjeżdżam do rodziców.
- Więc we środę?
- Nie, też nie. To nie może być środa.
- Kochał już pan we środę?
- Tak mi się wydawało...
-  Dlaczego więc nie?
- Z lojalności.
- Niech pan nie będzie zasadniczy, to panu utrudni sprawę.
- W takim razie...
- We czwartek? Dłużej nie mogę czekać.
- Dlaczego?
- Zanik serca. Nie chcę żyć bez niego, nie mogę. Musi mnie pan trochę pokochać.
- Za późno.
- Dlaczego?
- Już panią kocham. Za bardzo.

niedziela, 23 października 2016

Dykteryjka

Pani wsiadająca do jednej z pań siedzących w autobusie:
- Cześć Tereniu!
Rezolutna około trzylatka dwa siedzenia dalej wykrzykuje natychmiast:
- Cześć Ty leniu! Pani powiedziała: Ty leniu!

środa, 19 października 2016

Żyletka

Odłóż żyletkę nieszczęśliwe dziecko
niejedna jest chwila smutku
Ból trzeba chować głębiej niż głęboko.

Odłóż żyletkę nieszczęśliwe dziecko
nie wolno siebie pokazać
zobaczą, zobaczysz- zobaczą

Odłóż żyletkę nieszczęśliwe dziecko
nie krzyczy się nawet milczeniem
Ból musi być niewidoczny.

Odłóż żyletkę nieszczęśliwe dziecko
świat nie przebacza słabym
Ból jest niepopularny.

Odłóż żyletkę nieszczęśliwe dziecko
życie nie składa się z ciszy
Ból jest nazbyt krzykliwy.

Odłóż żyletkę nieszczęśliwe dziecko
krwi zapach odstrasza i ciekawi
Ból zaś ciekawi lecz odstrasza

Dziecko, odłóż żyletkę
lub przestań się w końcu wahać...



wtorek, 18 października 2016

Wszystkie

Nie śmierć pisana mi, nie śmierć
lecz wieczne potępienie.

Prawda być musi gdzieś, gdzieś jest
jest nią tworzenie i wątpienie.

Nie jestem sama tu, nie sama
wciąż poszukuję siebie samej.

Własnego wnętrza mego brama
nieforsowalny ma wszak zamek.

Jesteśmy wszystkie wewnątrz mnie
i każda w każdej musi istnieć.

Nie wiem, czy jeszcze dzisiaj śnię,
czy myśli me są rzeczywiste.

Nie pieśń mnie czeka, ach, nie pieśń
a zawodzenie duszy.

Nie śmiałam pytać gdzie jest dzień
a noc nadeszła, by mnie skruszyć.










piątek, 14 października 2016

Poza myślą

Przekonawszy już siebie i Ciebie,
że nicością być to nic złego,
wzdycham głęboko i ciężko
nad wartkim strumieniem myśli.

Nad- bo sądzę, że mogę
unosić się nad nim bezkarnie,
że nie dosięgnie mnie czeluść,
nie porwie nurt zawirowań.

Siedzę tak nad tym strumieniem
i szukam rozwiązania
dla węzła, który sama
wiążę dla własnych lęków.

Nie odfrunę, nie odlecę, nie pójdę.
Wyniesiesz mnie odrzucając
lub skażesz na potępienie
przyglądając się moim dłoniom.

Myśli płyną gdzieś niżej, poza mną
nie doścignie mnie moc ich karząca.
Postanowień nie wymagaj ode mnie,
ja posłucham, gdy mi rozkażesz.

Tak więc siedzisz cichutko i patrzysz
na dłonie, które umywam
i nawet mnie nie zapytasz
dlaczego oddaję swą wolność.

Oddaję ją w Twoje ręce.
Oddaję, bo wiem, że ją przyjmiesz
i że zarazem odrzucisz
prawo własności mnie samej.





Kiedy oddajesz wolność, ona znika, nic nie zostaje.

poniedziałek, 10 października 2016

Nadeszła jesień...

Lato tego roku było piękne, choć o pogodzie akurat niewiele mogę powiedzieć... W każdym razie marzyłam o wakacjach- takich jak za czasów szkolnych, a zdarzyły mi się... jeszcze lepsze ;)
Do pracy, co prawda, musiałam chodzić, ale weekendy przez kilka tygodni były serią przygód i pasmem radości. Relaks lał się strumieniami... ;)
Niestety, wszystko kiedyś się kończy... A może nie niestety? Może po prostu robi miejsce na coś innego? Od dawna nie zwykłam żałować, że coś minęło, jednak... te kilka ostatnich tygodni lata będę wspominać przez lata :)




Zimniej, mokrzej, ale i kolorowo, i ciekawie, i refleksyjnie...






Przez ostatnich kilka lat obserwuję, że coraz bardziej lubię ciepło- marznące dłonie i stopy już mnie nie bawią, doceniłam barwy letniej łąki, ale przecież nie znaczy to, że nie zauważam skradającego się piękna jesieni... Jest przecież wszechobecne :)










Mijane codziennie miejsca otrzymały nową oprawę :)



A tak głębiej w duszę sięgając...
Może w długie wieczory rozplącze się nieco to,
co się w nas poplątało?


Kiedy już dzika dusza zostanie okolona zasiekiem,
znów wtłoczę się w rytm praca-dom-spanie,
ale i on jest pewnie potrzebny...
by się obronić, odpocząć, wyciszyć...
byle nie zniknąć!













To piękno, które duszę karmi,
dla każdego jest- za darmo!
Nie trzeba na wyprzedaż czekać.




A barwy jesieni to nie tylko spadające z drzew liście ;)






A sroka co? Zimy wypatruje?
Wolnego!


Wróbel też już spasiony- no tak, przed nim wiele tygodni głodu,
ale to jeszcze nie teraz, teraz poluje na owoce i ziarna.


A w moim domu... zapach jabłek pieczonych na wiele sposobów.
Trudno zrobić zdjęcie, bo wszystko znika w oka mgnieniu :)
...albo w mlaśnięciu języka ;)



A prawdziwą, niepodważalną oznaką, że to naprawdę już jesień,
jest mój parapet- jego wystrój rokrocznie ociepla mi chłodne wieczory :)


Jesień... Refleksja- duszy mojej jedno z licznych imion.