sobota, 21 listopada 2015

Każdy myśli, że jestem taka jak on.

Od dawna przymierzałam się do tego wpisu. Potrzebuję go, by uporządkować myśli. Przyznać się przed samą sobą do pewnych spraw, inne zrozumieć, albo po prostu zauważyć. Po to przecież powstał ten blog- wybaczcie- powstał dla mnie, bym lepiej rozumiała siebie i łatwiej z sobą wytrzymywała :)

Każdy myśli, że jestem taka jak on.
To mój wielki talent i przekleństwo. To chyba umiejętność wypracowana przez lata i wzięta z dzieciństwa, kiedy tak bardzo się wierzy, że "dobrze" to znaczy tak, jak rodzice. Nie mogąc znieść siebie, gdy mówiono mi, że powinnam być taka, czy inna, uczyłam się dopasowywać do ludzkich oczekiwań. Później ta umiejętność wrosła we mnie tak bardzo, że dopiero po latach zaczęłam pracować nad równowagą w tym względzie.
Dziś staram się wykorzystywać tę zdolność w najlepszy możliwy sposób i jakoś nad nią panować, ale po kolei.

Wszystko bierze się z tego, że byłam dzieckiem, które nie chciało przeszkadzać, nie chciało rzucać się w oczy, nie chciało wciąż robić czegoś nie tak. Patrzę wstecz na tą kilkuletnią dziewczynkę i myślę sobie, że najchętniej przytuliłabym ją mocno i powiedziała, że jest idealna, że nie musi się tak usilnie starać wszystkich wokół zadowolić, że nie musi się przejmować, kiedy śmieją się z kolejnej próby bycia samowystarczalną, okazania troski bliskim.
Czasem rzeczywiście tak jest- kiedy wychodzi ze mnie tamten zahukany dzieciak, który czuł się zbędnym elementem i ciężarem dla wszystkich, staram się siebie przytulić. Mówię sobie jasno: jesteś dobra, życzliwa i mądra- nikt nie ma prawa tego wyśmiać, czy umniejszać. Szczególnie sama Ty...
Cóż, wiele problemów rzeczywiście wynika z dzieciństwa. Nie szkodzi- jeśli przekujemy je w coś dobrego, to stajemy się bohaterami własnego życia.

Długo uczyłam się, że mogę być sobą i za to będę lubiana przez ludzi, którzy to docenią. Na szczęście trafiłam na właściwych przyjaciół, którzy do dziś- gdy zapominam o sobie, mówią mi: ej, co z tobą? Bywało nie raz i jeszcze nie raz się zdarzy, że ktoś uwierzy we mnie zanim sama to choćby rozważę, że ktoś zobaczy sens w moich dążeniach, albo puknie mnie w czoło. Tu też można by powiedzieć, że dopasowuję się do tego, co inni powiedzą, ale starannie tych "innych" wybieram i dokładnie przyglądam się ich słowom.
To może być nawet zabawne- jak w sympatycznej komedii- gdy życiowe odkrycia diametralnie zmieniające mój punkt widzenia powoduje np. wypowiedź listonosza na zupełnie inny temat, albo jedno słowo dobrze zorientowanego w moich lękach przyjaciela. Pewnie mało kto w moim otoczeniu jest świadom, że każde jego słowo może stać się zapalnikiem moich długich przemyśleń... ale tak jest.

Wiele osób rozgaszcza się na dłużej w moim kręgu, bo czują się dobrze przy kimś, kto rzeczywiście słucha, stara się zrozumieć. Ludzie mnie ciekawią- intryguje mnie sposób w jaki myślą, kierują swoim życiem. Jestem zbieraczem doświadczeń. Mało czemu się dziwię, a jeśli nawet, to rzadko to okazuję lub robię to w sposób spokojny i płynny- by rozmówca czuł się przy mnie bezpiecznie. Dokładnie wiem jak to jest być atakowanym z tego tylko powodu, że miało się czelność odezwać i nie sprawia mi przyjemności "gaszenie" ludzi. Ten etap zostawiłam za sobą. Tak więc wszystko jest dla mnie interesujące. Nie oszukujmy się- nie zawsze. Są dni, kiedy cały świat mi zwisa, ale rzadko kto staje się świadkiem takiego mojego nastroju, bo pokazuję go tylko tym, którym ufam, że nie uciekną z krzykiem...
Chyba każdy lgnie do rozmówcy, przy którym może czuć się bezpiecznie- nie ma nachalnych pytań, jest cierpliwość i chęć zrozumienia. W wielu sytuacjach ta moja cierpliwość jest trochę... jak ciekawość badacza. Taka prawda. Rzadko jednak pytam, bo chcę wiedzieć ile ktoś jest gotowy powiedzieć, ile chce powiedzieć.
Najczęściej jednak po prostu utożsamiam się z każdym, kto pojawi się przy mnie. W każdym znajduję cząstkę siebie, któryś z własnych lęków czy problemów, wrażliwość lub zupełne siebie przeciwieństwo i jestem faktycznie zainteresowana tym, czego mogę się nauczyć lub jak mogę pomóc. Wymiana wiedzy, wsparcie najprostsze- po prostu bycie przy kimś, wysłuchanie, poświęcenie uwagi. Ja wiem, jakie to jest cenne, dlatego rzadko odmawiam tego innym.

Ludzie mają to do siebie, że działają schematycznie- szukają podobieństw i różnic, szukają miejsc i ludzi dających bezpieczeństwo. Ufają temu, co znają.
Słucham, okazuję zainteresowanie i jestem naprawdę ciekawa. Naprawdę. Dlatego tak wiele osób przyjmuje za pewnik, że łączą nas te same zainteresowania, że podobnie rozwiązujemy problemy, że nasze ścieżki są tak podobne. To w dużej mierze prawda- jest wokół mnie wiele osób z którymi łączy mnie niezwykła nić zrozumienia i bardzo się z tego cieszę.
Fenomenem swego rodzaju są ludzie, których ja nie rozumiem- akceptuję, ale nie rozumiem, nie popieram albo po prostu nie znam, bo pojawili się przed kilkoma minutami- a oni i tak uważają, że jesteśmy idealnie dopasowani, albo, że mogę, że chcę, stać się taka jak oni.

Uprzejmość i życzliwość to nic negatywnego. To wspaniałe widzieć, że ludzie w moim towarzystwie dobrze się czują. Dziwne, ale i zabawne było dla mnie odkrycie, że nauczyciele w szkole widzieli we mnie potencjał historii, matematyki, polskiego i wielu mniej standardowych przedmiotów... choć najczęściej oceny wcale tego nie potwierdzały :)

Dziś kontakt z ludźmi to moja codzienność i tym bardziej przydatna jest ta moja cecha, ale myli się ten, kto uważa, że to wyłącznie coś dobrego. Ileż razy można patrzeć w oczy zawiedzionej nauczycielce/ciotce/sąsiadce/przyjaciółce, czy... matce... która odkrywa z wielkim zdziwieniem, że szczytem moich marzeń nie jest wyprawa już wydeptaną przez nią ścieżką? Bo kiedyś w końcu oprócz punktów wspólnych wychodzą na jaw rozbieżności...
To trudne, szczególnie w życiu prywatnym. Nie ukrywam tego jaka jestem. To nie tak. Po prostu nie odkrywam się od samego początku, nie zawsze w porę prostuję wyobrażenia innych na mój temat, a często, gdy mówię: nie taka jestem- oni mi nie wierzą. Zupełnie, jakby lepiej ode mnie wiedzieli kim i jaka powinnam być.

Uważne słuchanie, życzliwość i empatia mogą się zemścić. To dziwne, ale właśnie tak jest. Gdy nagle ktoś, kogo szanujesz, komu życzysz jak najlepiej, kto ma dla Ciebie znaczenie- upiera się, że wie, co dla Ciebie najlepsze, a Ty musisz mu w nos wykrzyczeć, że właśnie nie, że nie chcesz. Że chcesz pozostać sobą.

Najważniejsze jest... by w tym wszystkim rzeczywiście umieć rozpoznać w którym miejscu to jeszcze Ty, a w którym sympatia, podziw, empatia... To też nie jest łatwe.
Przypomina mi się "Uciekająca panna młoda", która tak bardzo dopasowywała się do kolejnych narzeczonych, że nie wiedziała nawet jak przyrządzone jajka lubi... Cóż. Taka właśnie jestem- dopasowuję się do ludzi jak woda do naczynia. I czasem w bolesny sposób się o tym przekonujemy, ja- woda i naczynie...

Czy w tym wszystkim zapominam być sobą? Prawda jest taka, że w ten właśnie sposób jestem sobą.

Każdego dnia walczę o to, by być sobie wierna. Każdego dnia walczę o zrozumienie. Każdego dnia staram się nie być cierniem. Każdego dnia jestem pełna sprzeczności.
Taka jestem- jestemja.



10 komentarzy:

  1. Podobno dopiero w samotności ludzie są naprawdę sobą, a inni ludzie są tylko po to żebyśmy z samym sobą nie zwariowali... I jeśli to działa w obie strony to wszystko jest w porządku. Życzę każdemu tego rodzaju podobieństwa, a poza tym samych pięknych różnic :) i mądrego towarzystwa które wie co i kiedy powiedzieć. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Myślę, że to prawda- uwielbiam być z ludźmi i uwielbiam być sama, bo wtedy odpoczywam i "przetwarzam" to, co ludzie mi dali. Równowaga tych dwóch stanów jest konieczna.
      Za mądrych ludzi wokół codziennie dziękuję Komu trzeba ;)
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  2. "Naprawdę jaka jesteś, nie wie nikt... " :) , ale przecież tak właśnie większość można opisać. Najciekawsze jest to, że często w pierwszej chwili uważa się że druga osoba poradzi sobie z czymś łatwo, zrobi coś z przyjemnością...a okazuje się że to chyba w lustrze widzieliśmy osobę, bo wewnętrzne odczucie obserwowanej osoby jest całkiem inne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze czułam, że ta piosenka jest trochę o mnie ;) Prawdą jest też kolejny wers- sama nie wiem jaka jestem, więc skąd, u licha, miałby to ktokolwiek wiedzieć :)
      Tak trudno jest przestać układać ludzi w szufladki... i tak trudno przestać oczekiwać, że ktoś nas pozna... ale warto. Warto patrzeć codziennie świeżym okiem na ludzi wokół, bo przecież wszyscy się zmieniamy :)

      Usuń
  3. szczeże gdybym mógł porozmawiać ze sobą jak byłem mały powiedziałbym jesteś sliniejszy niż Ci się kur...wa wydaje masz w sobie coś ... tylko tyle razy schodziłem ... że mam ochotę warczeć jak wilk a potem żucić się do gardła . ludzie są jak dział w skłepie ale wychaczyć osoby magia . a zaskoczyć .

    po wpisie czuć doświadczenei i mądrość doświadczenie mhm ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję- choć to doświadczenie często bierze się z mało przyjemnych sytuacji.
      Cóż, będąc dziećmi nie mogliśmy wiedzieć. Dlatego staram się pamiętać, że dzieci to też osoby- i to wrażliwsze od nas.
      Pozdrawiam Cię serdecznie... i dziecko w Tobie też.

      Usuń
  4. Bycie wiernym sobie wymaga siły i odwagi. Trzeba liczyć się z brakiem zrozumienia, czasem wręcz odrzuceniem. Szczególnie, gdy podążamy własną ścieżką różniącą się od utartych i popularnych szlaków. Jesteśmy karani za bycie szczerym w stosunku do siebie, do innych, za mówienie prawdy, której ludzie wcale nie chcą słyszeć. Natomiast próba utożsamiania się z każdym rozmówcą wynika z ogromnej empatii, wrażliwości i tego, że drugi człowiek nie jest nam obojętny. To świadczy o człowieczeństwie. O tym ile jest człowieka w człowieku. Dlatego czerpię z satysfakcją i wzajemnością od osób, które poznałam choćby w wirtualnym świecie, czasami spotkanych zupełnie przypadkowo, często nieświadomych jak ważny niosą ze sobą przekaz.
    Dziekuję Ci, że wśród nich natrafiłam na Ciebie :) Super, że jesteś :) i że jest jeszcze parę takich osób :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cenny dar, który przynosisz mi tak często- zrozumienie, utwierdza mnie w przekonaniu, że czuć więcej niż inni, odważyć się więcej myśleć i żyć według własnych zasad to przywilej tych, których świat odrzucił, bo... nie rozumiał. Nie mógł zrozumieć.
      Tak dobrze przysiąść przy Tobie i poczuć, że należy się do jakiegoś świata- innego, mocniejszego niż ten twór dla mas.
      Kto wie? Może każdy tworzy sobie świat jakiego pragnie wraz z ludźmi, z którymi łączy go zrozumienie?

      Usuń
    2. Zupełnie z wzajemnością. Uwielbiam nasze wspólne wymiany zdań. Czuję się swojsko, bezpiecznie i bardzo syta tym wspaniałym duchowym pokarmem. Zdecydowanie łączy nas podobna wrażliwość i zrozumienie. Więc czy to przypadek czy też podświadome przyciąganie podobnych dusz - nie wiem...
      Dziękuję za Twoje towarzystwo :)

      Usuń

Nie z każdym zdaniem się zgadzam, ale z każdym się liczę :)