Gdy pierwsze spadały liście
Po prostu mnie pokochałeś
Przyrzekłeś to uroczyście
gdy pierwsze spadały liście
Gdy pierwsze spadały płatki
Kochałeś mnie za wszystko
Uśmiech Twój mówił to gładki
gdy pierwsze spadały płatki
Gdy pierwsze śniegi topniały
Coś we mnie kochałeś nad życie
Język Twój mówił wspaniały
gdy pierwsze śniegi topniały
Gdy pierwsze rozkwitły kwiaty
Kochałeś, bo kocha się wiecznie
Piękne dowodem rabaty
gdy pierwsze rozkwitły kwiaty
Gdy pierwsze czyniono żniwa
Kochałeś już tylko słowami
Co miałam robić- tak bywa
gdy pierwsze czyniono żniwa
Gdy pierwsze liście spadały
Po prostu mnie zapomniałeś
Z serca Ci mnie wymazały
gdy pierwsze liście spadały.
Tak samo jak niespodziewanie rodzą się w nas, podobnie gasną i umierają. Za każdym razem zostawiają po sobie cząstkę i cząstkę nas ze sobą zabierają.
OdpowiedzUsuńUczę się o miłości. Za każdym razem no nowo...
Pozdrawiam :)
Dzięki Twoim słowom spojrzałam na ten wiersz na nowo. Powstał ze złośliwości ;) bo ja nie wierzę w miłość jednego sezonu- gdy kocham, to na zawsze. Nie umiem inaczej (choć wiem, że dlatego boli).
UsuńMoże jednak inni to potrafią naprawdę? Może nie powinnam umniejszać uczucia, które trwa krótko, odbierać mu prawdziwości...
Więc i ja uczę się o miłości. Dziękuję :)
Uczymy się wspólnie. Czerpiemy od siebie nawzajem. Ja Tobie również za to dziękuję :)
Usuń"Ludzie są dobrzy i źli, odważni i tchórzliwi, szlachetni i godni pogardy. […] A najdziwniejsze jest to, że najczęściej wszystkie te cechy naraz goszczą w jednym tylko człowieku. I dopiero wówczas jest on całością. Całością zarazem silną i słabą, godną szacunku i godną współczucia. Taki właśnie jest człowiek. Wielki i mały jednocześnie." (Dorota Terakowska)
OdpowiedzUsuńHołubić wielkości... Wybaczać ale pamiętać słabości. Wiersz piękny bo prawdziwy... Pozdrawiam
W pierwszej kolejności dziękuję Ci za przywołanie pani Terakowskiej. "Poczwarka" pogodziła mnie kiedyś z moim własnym życiem, dała siłę, by trwać przy swoich wyborach i nieodzowne do tego zrozumienie.
UsuńA człowiek... tak, człowiek jest planetą pełną żywiołów. Nie jest taki, czy inny- nie daje się określić.
Dziękuję.
Miłość to taka wredna zołza jest...rozpala uczucia, później ucieka i zostawia ludzi bez chemii. Najwytrwalsi idą razem dalej...
OdpowiedzUsuńMiłość... potrafi być zołzą- zgadzam się, ale wierzę, że nie zawsze ucieka, że zmienia się, że stawia wymagania, ale jeśli znika... to nie była miłością.
UsuńChociaż... czasem łatwiej myśleć, że zniknęła, niż że się jej nie broniło...
Oj, refleksyjnie mi się zrobiło pod czupryną ;) Pozdrawiam.
Zawsze ucieka- tzn. ta chemia, która trwa pierwsze 2 czy 3 lata. Później jest miłość ale ta prawdziwa, niewspomagana :)
UsuńOby :) i obu po obu stronach...
UsuńPozdrawiam :)