piątek, 13 lutego 2015

Podobno możemy być szczęśliwi, dopóki umiemy się dziwić. Ciekawe, czy dotyczy to tylko tych pięknych małych zachwytów, że fiołki zakwitły w grudniu... czy również wielkich zaskoczeń, że ktoś zmienia nagle diametralnie tok myślenia.

Dziś spotkało mnie kilka zdziwień. Pierwsze, że ktoś chce po prostu przy mnie być. Rzadko pozwalam sobie na luksus myślenia, że na to zasługuję, a tym bardziej, że ktoś inny może tak uważać. Warto mieć przyjaciół, którym nie przeszkadzają kompleksy...
Drugie, że choć obawiamy się nowych doświadczeń, kolejny raz nowość sprawiła, że poczułam smak życia. To zawsze odświeżające, zachwycające i budujące, gdy uczymy się nowych rzeczy.
Trzecie- nie było ono przyjemne- że nawet najbardziej pewny siebie człowiek może nie być pewien swoich przekonań lub drogi do ich wypełniania.
Ostatnie- najważniejsze- zdziwienie, że już nie jestem tą zalęknioną panienką, której osuwa się grunt spod nóg, gdy ktoś choćby krzywo spojrzy. Dorosłam do tego, by mieć plan awaryjny- nowy pomysł na siebie i do tego, by nie bać się poważnie go rozważyć.
Kto wie? Może wkrótce dowiem się, czy jestem też na tyle odważna, by ów awaryjny plan wprowadzić w życie.

Dzisiaj jestem szczęśliwa, bo wiem czego chcę. Wiem kim jestem. A już na pewno wiem, czego nie chcę. To dużo. Jakby we mnie wreszcie znów pojawiło się to światło, które prowadzi mnie w trudnych chwilach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie z każdym zdaniem się zgadzam, ale z każdym się liczę :)