poniedziałek, 9 lutego 2015

Zimowe sporty ekstremalno- absurdalne, czyli kogo WFu uczą...


Ja już nie wiem niekiedy czy załamywać się, czy zaśmiewać do rozpuku z absurdów tego naszego wokół światka.

Nie wspominałam dotąd, że się uczę, prawda? Ano uczę się- robię sobie takie policealne cośtam, bo takie czasy, że jak to mówią: kto stoi w miejscu ten się cofa. Trzeba się rozwijać, szczególnie w zawodzie- szczególnie jeśli dotąd wykonywało się ten zawód raczej intuicyjnie (choć twierdzą niektórzy, że całkiem nieźle).
No więc cośtam, czy nie cośtam, policealne, czy inne- zdawało mi się, że placówka poważna, a skoro podpisuję umowę, że mnie uczyć będą i że ja uczyć się chcę- i zasady na wstępie ustalamy szczegółowo, to nie ma prawa mnie zbyt wiele zaskoczyć... Zdawało mi się. Maksymalnie przez pierwszy miesiąc mi się zdawało...
Zajęcia w soboty i niedziele- są. Nie da się zaprzeczyć i to we wszystkie możliwe soboty i niedziele, nie licząc wyłącznie tych prawem zakazanych i minionego weekendu (wow- ferie! w zeszłym roku nawet tego nie było).
Szkoła dwuletnia, ma się ku końcowi- jeden semestr został i... przypomniało się państwu, że to przecież placówka oświaty zwyczajnej, czyli oświeceń niepłatnych, za to pod kuratorium podlegających i... z obowiązkowym wychowaniem fizycznym. Szok. Dla (czasem) aktywnej 30-stki szok, a w grupie są jeszcze panie po 50-tce...
Poinformowano nas o odkryciu od razu z radosnym: ale macie super! będzie fitness! No super, super- tylko nikt nie dodał, że będzie w piątki (już się cieszę i widzę jak inni się cieszą, gdy mówię w pracy: kochani, dziś muszę wyjść wcześniej, mam w-f), że będzie w trzech miejscach: w starej kamienicy, w której mieści się szkoła i nie widziałam przez dwa lata prysznica, więc nie podejrzewam go o obecność..., w Klubie poza miastem, w miejscowości, gdzie nigdy nie byłam, a mieszkam z innej strony miasta... i w terenie- cokolwiek to znaczy.
Czy się cieszę? Ależ oczywiście- biorąc pod uwagę, że do samego maja mnie te przymusowe przyjemności czekają, że na tym właśnie mam spędzić 30-te urodziny, a do tego grupa jest złożona ze wszystkich czwartych semestrów... Ta... Cieszę się bardzo.
A mogli dać karnet na basen...
Mało tego, gdy zapytałam dlaczego taka formuła, gdy inni pienili się o piątki- co usłyszeliśmy? że są jeszcze zwolnienia lekarskie... Matko.
Jest to jeden tylko z absurdów tej szkoły- jeśli dotrwam do końca i dostanę świstek, to chyba zafunduję sobie terapię... raczej nie zajęciową, choć tym się zawodowo zajmuję- za co? no za co mi to robią?
Nic to, spływam, by wpisać na listę najpilniejszych zakupów "obuwie zmienne", "karimatę" i "dresy", bo między facetów można w rozciągniętych i wyblakłych, ale baby? Żywcem by mnie pożarły. Bywajcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie z każdym zdaniem się zgadzam, ale z każdym się liczę :)