czwartek, 25 czerwca 2015

Szał szaraczka

Zastanowiłam się jak to jest, że chociaż nazywano mnie wcześniej dość często histeryczką, nagle słyszę o sobie kilka niezależnych opinii, a wszystkie jasno wskazują, że panuję nad sobą, nawet jeśli innych ponoszą już emocje...

Zastanawiam się poważnie, bo już niedługo spodziewam się kilku ważnych i mocnych prób tego mojego spokoju. Jak to jest na chłodno przyjmować wyskoki, krzyki, pretensje, głupoty i labilne nastroje innych? Ha, ha- nie wiem. Nigdy nie twierdziłam, że przyjmuję je na chłodno, choć owszem, często z boku tak to może wyglądać, to lawa we mnie burzy się i niejednokrotnie jest bliska erupcji przez uszy i inne otwory twarzoczaszki ;) Nauczyłam się jednak możliwie rzadko i w jak najbardziej bezpiecznych warunkach uzewnętrzniać tą kipisz.
Jak to mówią- najbardziej obrywa ten, kto stoi najbliżej... To w domu zbiera się największe cięgi od przemęczonych, albo wkurzonych zupełnie czymś innym bliskich, to w domu czasem tyka się jak bomba zegarowa, choć zupełnie gdzie indziej uruchomiono odliczanie... To jednak niczego, w moim przypadku, nie wyjaśnia, bardzo rzadko pozwalam sobie na humory w domu, bo za mało w nim jestem, by to sobie psuć potyczkami. Nawet wojny z tatą zdarzają się coraz rzadziej, bo zawsze mam coś do zrobienia, więc jeśli nie chce rozmawiać (rozmawiać naprawdę), wychodzę.
Szukam więc dalej przyczyny stoickiego niekiedy spokoju, który już wiele razy zadziwił mnie samą. Czasem to takie śmieszne uczucie, że żołądek się wierci, gdy mimo napięcia odczuwalnego w towarzystwie, mimo bezpośredniego ataku na moją osobę, chce mi się śmiać. No chce mi się- co poradzę? Muszę się skupić na tym, żeby nie prychnąć i nie rozjuszyć tego, kto usilnie się stara mnie wkurzyć... więc nie mogę się nawet dobrze skoncentrować na gagatku...
Jogi nie uprawiam, bo mi wałki tłuszczowe przeszkadzają się skręcić w precelek... Relaksacji wszelakich nie zdzierżam, bo chichot wprost z własnych trzewi zagłusza mi zawsze instrukcje oddechowe... Tabletki, kapsułki, pastylki- ziołowe na uspokojenie odstawiłam jakiś czas temu i jakoś za nimi nie tęsknię, choć nie raz uratowały mi skórę. Zawsze mam zresztą jakąś w torebce- znając moje hormony, wszystko może się zdarzyć i to w każdej chwili. A najbardziej z ich strony nie lubię, gdy ze złości karzą mi... płakać. Wtedy podwójnie się wkurzam ;)
Hormony! Może to one po latach dręczenia i znęcania postanowiły mi zrobić taki prezent i wsparły sektor opanowania emocji...
Zielska nie palę, seksu zasadniczo nie uprawiam...
Kurczę, może to już, tak jakby... ale jak to napiszę, to jakbym się przyznała do tresury szarych komórek... no dobra, raz-dwa-trzy- piszę: może to doświadczenie przyszło sobie z wiekiem? Może gdy inni robili ważne rzeczy- choćby wychowywali dzieci- ja się uczyłam strategii przetrwania wśród labilnych emocjonalnie wredziaków?

Nie, jednak koniec końców dochodzę do wniosków konkretnych:
1. Dzięki Ci, Boże, za czekoladę!- i piszę to całkiem poważnie.
2. Jak się ma czas na siebie, na spacer, na myślenie- to jakoś łatwiej się żyje.
3. Przekonanie, że ma się na kogo liczyć w chwilach drastycznych jest nieocenione.
4. Jeśli coś można olać, to należy to zrobić bez żalu.
5. W końcu i tak coś we mnie pęknie, stęknie, rypnie- i z radością (nie)adekwatną Tworki powitam- nie ma zmiłuj !

I tak sobie będę jak ten szaraczek hasać... :)




11 komentarzy:

  1. Gratulacje za poczucie humoru i dystans do siebie. Tak trzymaj :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wiadomo nie od dziś- ze mną to tak różnie, czasem taka wieczorna radocha kończy się zapłakaną nocą i nie wiadomo o co chodzi, ale ogólnie patrzę na ludzi (czyli na siebie też) i nie widzę powodu, żeby się łamać :) zawsze jakieś plusy się znajdą ;)

      Usuń
  2. rozumiem już po sezonie ochronnym szaraków że na tego jednego zapolować postanowiłaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak da się powyżej zauważyć- przeżył i jeszcze się na mnie wypiął. Wczoraj zające postanowiły zajrzeć mi na podwórko, ale w takich chwilach nie biegam zwykle po aparat- wolę patrzeć niż się denerwować, że nie zdążę :)

      Usuń
  3. Atak na Twoją osobę a Tobie chce się śmiać? :D To jest nawet dobre, bo taka reakcja może tego przeciwnika kompletnie zbić z tropu. I to wtedy on może poczuć się niepewnie a nie Ty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak może być, ale raczej staram się nie wybuchnąć śmiechem, bo bezsilność może też być zapalnikiem agresji...

      Usuń
    2. buahahahah.... zwizualizowałem sobie sytuację :P

      Usuń
  4. Ja chyba muszę zastosować sposób ze śmianiem się jeśli ktoś mnie będzie atakował :) Zamiast on mnie zdenerwować ja wyprowadzę osobnika z równowagi. Zapisać, zastosować nie zapomnieć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w razie problemów z zastosowaniem zwrócić się o szkolenie do Jagody :)

      Usuń
    2. Od razu ostrzegam- jeśli osobnik jest bliżej nieznany lub widocznie labilny emocjonalnie zalecam pierwsze próby w kasku! i to tylko w połowie jest żart... :)

      Usuń

Nie z każdym zdaniem się zgadzam, ale z każdym się liczę :)