Dobrze
w domu być... z tatą
-zwłaszcza,
gdy idzie lato.
Wszyscy
gdzieś sobie poszli,
schowali
się po pokojach
a
my z tatą do pracy
wzięliśmy
się w dobrych nastrojach :)
Zbuntowałam
się dzisiaj. Noż przecież pamiętam jak to jest mieć lat...
powiedzmy 13... i mieć już w kwietniu serdecznie dość szkoły.
Teraz mam lat 30 i choć sama zdecydowałam, że uczyć się trzeba,
to wakacji pragnę jak mało czego.
Zbuntowałam
się dzisiaj na poziomie komórkowym i po prostu bum- pilotażowy
dzień wakacji. Spanie do południa- no, nie do południa, ale blisko
;)
Odpisywanie
na list- niestety nie tradycyjny, tylko mailowy, ale za to bardzo
ciekawy. Dobrze jest czasem pomyśleć bez pośpiechu. Nie rezygnować
ze snu dla refleksji, nie spieszyć się, cieszyć chwilą, cieszyć
się odkryciami w myśleniu czyimś i swoim.
Rodzinny
obiad. Nic specjalnego- po prostu wszyscy razem przy kuchennym stole.
Niestety w tle telewizor- w przeciwnym razie chłopacy poszliby z
talerzami do siebie. Jednak jakoś wytrzymaliśmy bez sprzeczek :)
Rzadkość.
Chodzenie
przez pół dnia w piżamie- uwielbiam ;)
A
potem...
A
potem pozmywałam, ubrałam się i chciałam się nawet uczyć... ale
przyszedł tata :)
Przyszedł
i zapytał czy wrzucimy drewno do piwnicy- wrzucimy, a pewnie! Nie ma
nic fajniejszego w nie za upalny, a słoneczny dzień niż wspólna
praca na świeżym powietrzu. Najpierw nakarmiliśmy zwierzęta- tata
świnie a ja króliki. Świeżo koszona lucerna, rozmowa o chwastach
i ziołach...
Potem...
siedzenie i gadanie ;)
Często
wracając z pracy albo ze szkoły z daleka widzę tatę siedzącego
przed domem albo w sadzie. Siadam sobie razem z nim i czasem
rozmawiamy o gospodarstwie, czasem o plotkach ze wsi a czasem nic nie
mówimy, tylko patrzymy jak się bujają gałęzie brzóz, jak
jaskółki wlatują i wylatują z chlewni... uśmiechamy się, gdy
wyfruwają z gniazd młode.
Kiedy
kłócimy się z tatą, to pół okolicy drży w posadach, a mama
wpada w panikę- nawałnica. Ale kiedy się nie kłócimy... Jesteśmy
do siebie podobni i całkiem od siebie różni.
Mój
tata i ja.
Patrzę
przez okno w kuchni jak pcha przez podwórko taczkę i twarz rozciąga
mi się w dziwnej minie- tak chodził dziadek, gdy byłam malutka:
zgarbiony, walczący z bólem pleców, zmęczony, może
zrezygnowany... A teraz dziadka nie ma. Jest tata. Jeszcze jest.
Heh. Też uwielbiałem mojego dziadka. Nawet w jego ostatnich dniach, nie miał ochoty na odpoczynek. Zawsze chciał pomagać i świetnie się dogadywał z moją mamą. A teraz ja z nią. I mimo, że się wiecznie kłócimy, mija po kilku godzinach. Zawsze gdzieś w ogródku uczę ją anglika :) A ona uczy mnie jak żyć. I to jest prawdziwa chemia :)
OdpowiedzUsuńTo wspaniałe- zaparło mi dech :)
UsuńTakie chwile są niby zwykłe ale tak naprawdę niezwykłe bo spędzasz je z kimś Tobie bliskim. Życzę Ci oby Twój tata był bardzo dłuuuuuugooooo z Tobą :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Dorastając chyba go nienawidziłam, ale odnaleźliśmy się i teraz naprawdę jest :)
UsuńŁza zakręciła mi się w oku. Mam podobnie jeśli chodzi o moje relacje z tatą. Zazdroszczę Ci tych łąk, wsi i gospodarstwa.
OdpowiedzUsuńTo jest taka pół-wieś, bo leży bliziutko niedużego miasteczka i większość mieszkańców ma już tylko dom z niewielką działeczką, a nasze Los Lasotas się trzyma, bo mój tata jest żywym obrazem z Konopnickiej... "Temu tylko pług i socha, kto tę czarną ziemię kocha"... :) To i ja kocham, tak jestem zakodowana ;)
UsuńMoje relacje z tatą...są identyczne- jak burza to z takimi piorunami, że lepiej uciekać :) Kiedyś miał etap, że się do mnie nie odzywał przez parę dni i nazwałam go Solski ( z Kogla Mogla ) bo identycznie się zachowywał:). To wszystko dzieje się dlatego, że jesteśmy bardzo do siebie podobni :)
OdpowiedzUsuńNo niestety, taka prawda, że rodzice najbardziej drą koty z tym potomkiem, co najpodobniejszy do nich... :) Dziś przyjmuję to na klatę, nawet z dumą- kiedyś bym się załamała ;))
UsuńPs. Kocham ten film!
Film mogłabym oglądać codziennie :)
UsuńTakie chwile są po prostu bezcenne. Oby było ich jak najwięcej :)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Z takich chwil czerpiemy energię na inny czas :)
Usuń