czwartek, 8 października 2015

Obserwatorka (non)konformistka

Podobno jestem konformistką ;)

Jest to opinia osoby, z której zdaniem bardzo się liczę, ale po cichu podejrzewam, że jest to taka podpucha, by sprawdzić, czy będę się przeciw tej ocenie buntować. Jasnym jest bowiem, że ta wypowiedź jest rodzajem oskarżenia o bezczynność. Sami oceńcie, a przy okazji polecam bardzo ciekawy tekst Darka Miro o miejscu i możliwościach kobiet w Kościele (a tak naprawdę to o ograniczaniu w ogóle).

Nie znoszę wkładać siebie w jakiekolwiek ramki, więc i konformizm, czy też nonkonformizm są dla mnie zdecydowanie za ciasne- cóż mogę rzec: gabarytowa ze mnie niewiasta.

Chodzę ja sobie po świecie i patrzę. Patrzę na ludzi i w ludzi. Patrzę na ustroje, na stereotypy, na utarte zwyczaje. Patrzę na nowości, na zaskoczenia, na to, co oryginalne. Patrzę na tych co płyną z prądem i na tych co płyną pod prąd. Szczególnie bliscy są mi jednak Ci, którym zdarza się płynąć w każdym z kierunków- w zależności od sytuacji. A nawet zatrzymać się jakiś czas, zrobić sobie przerwę na brzegu i zmienić kierunek. Tak... z tą formą jestem "kon" ;)

Jestem Obserwatorką życia, ale to wcale nie znaczy, że na życie tylko patrzę, a go nie przeżywam. Pewnie są tacy, którzy tak by ocenili moją egzystencję, ale nie straszne mi takie opinie- nie każdy wszak musi wiedzieć, co dla mnie oznacza smak życia. Ktoś musi wejść na wielką górę, by poczuć zachwyt- rozumiem, ale mnie wystarczy kropla rosy na listku młodziutkiej komosy, by zaparło dech w piersiach.

Konformistka... Ja- konformistką. Bywam. Jeśli czuję, że forma jest dobra, albo, że jest dobra na teraz. Wiem, wiem- kto wysłuchuje moich irytacji, wie również- niektóre foremki uwierają mnie znacząco, a jednak z nimi nie walczę. Bywa. Bywa dość często. Wybieram wszak starannie, w co wkładać swoją energię i kiedy ją w to wkładać. Oceniam ryzyko i szanse.
Nie jestem (zazwyczaj) romantycznym rycerzem, który rzuca się na wroga w pojedynkę i tworzy piękną opowieść, która jednak historii nie zmienia.
Wiele uwierających foremek otrzymuje ode mnie znacznik, zupełnie nieplanowanie zaczynam im się bardziej przyglądać, sprawdzać jak się zmieniają, obserwować te punkty, w które mogę się w odpowiedniej chwili wcisnąć i naprawdę coś zmienić nie marnując czasu i energii na pokrzykiwanie i machanie rękami.

Wierzę, naprawdę wierzę, że wszystko ma swój czas. To jest matematyczne wierzenie, że w każdym aspekcie życia- w przyrodzie, społeczeństwie- ukryty jest jakiś wzór, prawidłowość dająca możliwości tym, którzy potrafią je dostrzec.
Sprzyjające okoliczności. Może nie jest to całkiem trafne określenie, ale lepszego chwilowo nie widzę.
Cały problem jawi mi się jako pociąg, który jeździ wytyczoną od lat trasą, ale nie zatrzymuje się na żadnej stacji, nikt nie może do niego wsiąść. Drzwi wszystkich wagonów zamknięte, pociąg jedzie zbyt szybko, nie można go skierować na odpowiedni tor...
Rozwiązanie się znajdzie, ale nie jest nim na pewno postawienie na torach blokady, ani łapanie lokomotywy na lasso. Stoję i patrzę.
Obserwuję go przez pewien czas. Mogę stwierdzić, że nie jestem odpowiednią osobą do tego zadania- nie cały świat muszę zmieniać właśnie ja. Z radością zobaczę jak robią to specjaliści.
Ale może to właśnie ja zauważę, że gdzieś pomiędzy stacjami pociąg zwalnia i otwierają się jedne jedyne drzwi? Może to ja wskoczę do niego, bo... patrzę?

Patrzę na świat, na Was, na siebie. Patrzę jak umiem- czasem głębiej, czasem tylko na zewnątrz. Patrzę, na ile mam sił.

Bywa, że patrzę bezczynnie, bywa, że nie dostrzegam. Każdy atom tego wszechświata zasługuje na moją uwagę, ale nie mam jej aż tyle.

Stanisław Pawlica sugeruje, że konformista najpierw się zgadza, potem myśli, antykonformista najpierw się sprzeciwia, potem myśli, natomiast nonkonformista myśli, nim wyda osąd.

A ja? Ja przecież myślę przed, w trakcie i po. Co ze mną???

Nie jestem konformistką, nonkonformistką też nie. Bywam obiema. Bywam... obiema jednocześnie.
Zmienna i wolna- Ja.


8 komentarzy:

  1. wyczytałem w necie jak za daleko zadreptałem że prawdziwych ludzi jest tylko 500szt a reszta to kopie kopi i każdy się kształtuje od miejsca jak ciasto w formie :)

    na myśli przyszła mi jak ciebie czytałem jak byś miała ochotę gdzieś wybyć się do domu nie mieszkania tylko domu ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dom... jak możliwość nabrania powietrza w płuca... dom. Marzenie.

      500 sztuk ludzi? Straszna myśl, chociaż... Jeśli jest 500 możliwości, to o ileż więcej jest kombinacji łączenia tych możliwości, a potem możliwości z kombinacjami? A potem jeszcze jest to, co z tą możliwością- kombinacją się zrobi.
      No, to może już nie tak straszne ;) Koniec końców i tak każdy jest oryginałem :)

      Usuń
  2. Strasznie namieszałaś. Świadomie czy przypadek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem tylko chaos pozwala na uporządkowanie myśli i wyłonienie prawdy, ale nie, nie uważam, że "namieszałam" tym razem.

      Usuń
  3. Bardzo trafna odpowiedź na swego rodzaju zarzut. Nie poddałaś się sugestii, lecz po analizie, świetnie ujęłaś, że nie można kogoś "wsadzać" w pewne ramki. Zawsze staram się szanować zdanie i opinię innych, choć wcale się z nią nie zgadzam. Najczęściej u innych zauważamy bądź przeszkadza nam to, czego nie lubimy w samych sobie - to jak nas ktoś postrzega jest jego własnym odbiciem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak- to odbija się obraz obecny, przeszły lub obraz tego, czego ktoś się obawia. Czasem odbija się w ten sposób troska, ale ocena, to zawsze ocena, a ja rzadko zgadzam się z jakąkolwiek, bo zmieniam się tak dynamicznie, że nie czuję się możliwa do określenia ;)

      Usuń
  4. Ja tam nie używam takich trudnych słów:) Prosta kobieta ze mnie, ale tak sobie czasem myślę, że nieważne za ko inni nas uważają. Ważne, co my o sobie myślimy i czy jest nam z tym dobrze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak! Nieważne szpanerskie słówka, ale to kim się czujemy :)

      Usuń

Nie z każdym zdaniem się zgadzam, ale z każdym się liczę :)