o ustanowienie własności
gdzie nie spojrzę wzrok dziki
aniołów miłosierdzia
przechodzonego mocno
które się na mnie rzucą
skoro tylko pozwolę
by ułożyć uładzić
niezależność wyciszyć
- Sama sobie zaprzeczasz.
Też mi nowina- pomyślałam po tym jego stwierdzeniu, które być może miało być odkrywcze, najprawdopodobniej jednak nie bardzo chodziło tu o moją świadomość, raczej o radość pseudoodkywcy. Na głos wydałam z siebie tylko mruknięcie do dowolnej interpretacji rozmówcy.
- Mówisz, że chcesz, że możesz, że chętnie, ale odmawiasz, za każdym razem odmawiasz chowając się za pretekstem.
Ciekawe- tego również nie zamierzałam mówić na głos- specjalista od pretekstów wszelakich odwraca problem? No proszę.
- Jakim pretekstem?- grałam na zwłokę, niepotrzebne mi było wyjaśnienie, przecież to on nie rozumiał.
- No, każdym...jakimś, a w ogóle to...
- Nie.- przerwałam zdecydowanie zanim pobrnął już w nowym kierunku- To, że jestem sobą i własną, to nie jest pretekst.
Wręcz usłyszałam jak zipie wojowniczo, tym razem jednak nie chciał się najwidoczniej kłócić, bo nie wytknął mi niedomówień.
- Sama zarządzam moim czasem.- dopowiedziałam łaskawie nagradzając go za zmilczenie.- Wiem, że nie spełniam oczekiwań.
Niczyich poza własnymi- dodałam już wewnątrz głowy.
- Dobrze, załóżmy, że raz jeszcze zapytam Cię o to samo. Zgodzisz się?
- Oczywiście. Jeśli tylko będę miała czas i, rzecz jasna, ochotę.
- No właśnie.
- Co takiego?
- Nic. Czas spać.
- O, chwileczkę. Mogę wiedzieć co "właśnie"?
Miałam jasną świadomość jawnej niesprawiedliwości. To ja w tej rozmowie prowadzę i stawiam warunki.
- No właśnie z tą ochotą, to coś u ciebie słabo.
Nie ma mowy, nie poddam się.
- Właśnie, że wszystko w porządku jest z moją ochotą, ale kiedy ktoś za mnie chce decydować, to naprawdę się wściekam.
- Widzę.
- Jestem jak koń cokolwiek spłoszony- postawiłam na szczerość- niełatwo mnie ujarzmić. Szczerze mówiąc, to nie doradzam próbować.
- Jasne...- czy to był sarkazm?
No i co mogłam poradzić? "Jasne"? "Jasne"- naprawdę?! Nikt mnie lekceważył nie będzie.
- Dobranoc.- w to jedno słowo włożyłam ostatecznie cały zapas samokontroli.
- Ładnych snów.- odpowiedział spokojnie, chyba tym wszystkim zmęczony, czym wnerwił mnie jeszcze bardziej.
Prawda pierwsza: potrzebuję i pragnę opiekuna, który mną pokieruje. Od czasu do czasu. Umówmy się- każdy czasem chce odpocząć, odłożyć opaskę z czoła i grzecznie się podporządkować. Czasem.
Tylko na ogół nie zniosę, że się mnie chce wtłoczyć na siłę we własne plany i podporządkować sobie. Nawet trochę i delikatnie. A nawet jeśli czasem nie chcę walczyć, to robię to z przyzwyczajenia. No i dobrze, jeszcze bym zapomniała.
Mam niewiele.
Ale mam siebie.
Nie umiem żyć- być może, ale życie nieumiejętne jest nadal moim życiem.
Zresztą...
Skąd wiesz, mędrcze, że twój sposób przemijania jest lepszy od mojego???
"Wolność twojej pięści kończy się na czubku mojego nosa". Chyba nikt jeszcze nie wymyślił prostszej zasady koegzystencji (bo ta o wzajemnym miłowaniu się choć jest jeszcze lepsza to jednak trudniejsza). Czemu tak niewielu ją zna i rozumie. Myślę że powinno się ją in extenso zapisać w jakimś kodeksie "karnym" z obszernym komentarzem, dopóki ludzkość nie wbije jej sobie do głowy... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZasada wzajemnej miłości zdawała mi się przez lata najprostszą odpowiedzią. Później zaczęłam dostrzegać jak ją rozumie wielu ludzi. Jako usprawiedliwienie. "Nie rzucaj się, nie oponuj, chcę przecież dla Ciebie dobrze". No i robiła się- przepraszam za dosadność- chryja.
UsuńA gdyby tak zacząć od zasady wzajemnego poszanowania? Nie jest łatwiejsza chyba, ale może wyklucza element "usiłowania kontroli".
Co do pięści- popieram w pełni- tylko jak ludziom wyjaśnić, że ta pięść bywa także mentalna...
Osoby kierowane najlepszymi intencjami nie mogą narzucać nam swojej woli. Niestety nasze odmienne zdanie spotyka się z niezrozumieniem. Wierność samemu sobie czasem skazuje nas na samotność...
OdpowiedzUsuńŚlę ciepłe pozdrowienia :)
Pozdrowieniami otulam się jak kocem :)
UsuńNajlepsze intencje bywają dość często najgorszym z pretekstów...
OdpowiedzUsuń"Skąd wiesz, mędrcze, że twój sposób przemijania jest lepszy od mojego???" prawdziwe słowa tego, ze każdy ma inny los
Swój los. Dokładnie tak.
UsuńOj jak ja nie lubię jak ktoś mi coś narzuca...a sporo takich osób spotkałam na swojej drodze
OdpowiedzUsuńLudzie lubią wiedzieć lepiej... jedni z tym walczą, inni się "rozwijają". Chyba trzeba się uodparniać po prostu.
UsuńJa zaczęłam jednym uchem wpuszczać, drugim wypuszczać, żeby mi to gdzieś w głowie nie zostało:)
UsuńŚwietna metoda :)
UsuńInaczej się nie da żyć :)
Usuń