piątek, 3 lipca 2015

Narcyzek



Przechodzę przez korytarz, moje spojrzenie przelotnie pada w otchłań dużego lustra. Uśmiecham się szeroko- wyglądam pięknie, niesamowicie.

Nie, nie wychodzę na imprezę i nie mam dzisiaj randki. Nie mam na sobie sukienki ani butów z obcasami. Nie ułożyłam fantazyjnie włosów, o makijażu po prostu zapomniałam...

Wręcz przeciwnie. Jest popołudnie, a ja wyglądam jakbym niedawno wstała. Włosy pouciekały z niedbałego upięcia i zabawnie okalają roześmiane oczy, którym kilka kurzych łapek dodaje tylko uroku. Nos, no cóż, zawsze uważałam, że jest nieco kartoflowaty... i tak mnie to bawi, że uśmiecham się jeszcze szerzej, rozciągam w sam raz wydatne usta w tym swoim ulubionym uśmiechu- trochę tajemniczym, trochę figlarnym, rozbawionym, podświadomie prowokującym, mówiącym, że wiem wszystko, choć nie wiem nic poza tym, czego nikt inny nie wie- wiem o czym właśnie myślę. Wiem, co mnie tak bawi, relaksuje, podnieca...

Patrzę nieco bardziej krytycznie- widzę wszystkie wady i kompleksy. No widzę- i mówię sobie: co z tego? A kto mi zabroni? A komu to może przeszkadzać? Dawno przestałam pozwalać, by ocena innych była moją oceną.
Zmieniam się pod czułym, czy zaczepnym spojrzeniem- jestem przecież żywą kobietą- cieszę się z tych zmian, odczuć, cieszę się z pulsującej we mnie krwi, ale moje spojrzenie jest dla mnie najważniejsze.

Najbardziej się cieszę, że sama sobie mogę odważnie powiedzieć: widzę Cię! i że to jest prawda, i że widzę siebie całą, pełną, że nie ukrywam już przed sobą kim jestem.

Ulubiony zapach... myśl rozbłyska i gaśnie pozostawiając na mojej twarzy rozbawienie gdzieś w prawym kąciku warg.

Cofam się o krok, widzę więcej- prawie całą postać. Zdarza się, że staję na krześle, by siebie całą zobaczyć- tyle razy obiecywałam sobie tremo, zawsze coś pilniejszego, szkoda.

Oceniam siebie krytycznie... i znów uśmiech zadowolenia, wdzięczności do Siły Wyższej. Niewiele jest osób nie szczupłych- wręcz przeciwnie- a jednak zgrabnych. Tak, zgrabnych- właściwe wcięcie tu, piękna wypukłość tam...

Ładnie mi w czarnym. Duży dekolt broni mnie przed echem dawnego głosu babci, że pod szyją powinno być coś jasnego... jest. Moja skóra. Nie, nie jest doskonała, ale- przesuwam palcem- tak, w dotyku jest jak jedwab.

Jestem z siebie dumna. Ile kobiet tak widzi siebie nie odbijając tego wizerunku w oczach drugiej osoby?...

Pucołowata, sympatyczna buzia uśmiecha się do mnie z lustra, jakbym była dawno nie widzianym przyjacielem- jestem. Przecież jestem- tyle, że widuję siebie często ;) naprawdę często.

Piękna.
Wielu się pewnie nie zgodzi. Jestem na to gotowa. Sama nie zawsze jestem tak świadoma swych atrybutów, tak pewna, że ułomności, niedomagania są bez znaczenia. Tyle, że piękno jest względne.

Pokochaj siebie, zrozumiesz.

Pokochaj siebie choć w części miłością narcystyczną, a inni... może spróbują odkryć co Ciebie w Tobie pociąga?

Pokochaj siebie. Warto.

12 komentarzy:

  1. Zgadzam się - POKOCHAJ SIEBIE! Jesteśmy przecież jedyni w swoim rodzaju, oryginalni, jedyny egzemplarz- nie ma takiego drugiego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteśmy ze sobą codziennie, znamy się jak nikt i naprawdę wiemy na co nas stać- to najtrwalszy związek, na jaki można w życiu liczyć :)

      Usuń
  2. Być dla siebie najlepszym przyjacielem. Ja dopiero się uczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak w każdej relacji- przyjaźń to droga i siła. Czasem wkurzamy się na siebie za ograniczenia i bezsilność, za niedoskonałość, ale jesteśmy ze sobą, po swojej stronie, uczymy się siebie- i to jest przyjaźń.

      Usuń
  3. Gdy tak czytałam uważam, że spokojnie możesz sobie pozwolić na bycie Narcyzkiem. Taka osobowość i taki charakter zasługuje na miłość własną. A inni prędzej czy później też Cię docenią, o ile już tego nie zrobili.
    Odnośnie Twojego wyglądu...hmmm... zrobiło mi się dziwnie. Ty swoich zdjęć tutaj nie dodajesz ale mniej więcej właśnie tak sobie Ciebie wyobrażałam - zbieg okoliczności, realna wizualizacja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ciepłe słowa. Tajemnica mojego wyglądu jest chyba taka, że współgra on dobrze z tym co wewnątrz. To też kosztowało mnie sporo wysiłku, by zrozumieć, że nie wygląd mnie definiuje, ale kiedy już to do mnie dotarło, poczułam się całością, stałam się jednością :)
      Dziękuję i pozdrawiam Cię serdecznie.

      Usuń
  4. Oj prawda to jest...jeżeli samemu się siebie pokocha...to ludzie też pokochają. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdziłam metodą doświadczalną ;)

      Usuń
    2. I jak się domyślam sprawdza się :) Odpowiedziałam Ci na komentarz u siebie. Napisałam bardzo nieskładnie odpowiedź...:)

      Usuń
    3. Tę poprzednią, teraz postarałam się:)

      Usuń
    4. Ja tam nie wiem, nic nie zauważyłam, wszystko gra i huczy ;)

      Usuń

Nie z każdym zdaniem się zgadzam, ale z każdym się liczę :)