czwartek, 30 lipca 2015

Szalenie kreatywni

"Czy szaleństwo wyzwala kreatywność, czy raczej kreatywność wywołuje szaleństwo?" zastanawia się na stronach jednej ze swych powieści Megan Hart wymieniwszy wielkich artystów, którzy odebrali sobie życie i odnosząc cały problem do procesu powstawania sztuki: "Czy artysta może tworzyć bez bardzo wysokich wzlotów i bardzo niskich upadków?"

Dziś, w rocznicę śmierci Van Gogh'a (a raczej wczoraj, biorąc pod uwagę, że już po północy), którego również podejrzewa się o samobójstwo, myślę sobie, że nie tylko sztuka, ale kreatywność w ogóle może poważnie przeciążyć umysł człowieka.

Tworzenie samo w sobie może być procesem uwalniającym, jak i niestety zniewalającym. Już małe dzieci wykazują się wielką kreatywnością próbując wielu, często naprawdę niekonwencjonalnych, sposobów rozwiązania problemów, które stają przed nimi w procesie poznawania świata.

Tworzenie- choćby uproszczonych- obrazków, budowli z klocków, wierszy... jest też świetną terapią dla osób niepełnosprawnych, schorowanych, nieśmiałych... Można by długo tak wymieniać. Każdy lubi coś stworzyć, każdy jest dumny, gdy jego "dzieło" zyskuje uznanie.
To oczywiste, ale czy kreatywność niesie same plusy?

Kreatywne działanie, uznanie w oczach innych i we własnych, uzależnia. Jak mówi porzekadło- do dobrego szybko się przyzwyczajamy. Nie chcemy "czasem coś zdziałać". Chcemy wciąż korzystać ze swoich intelektualnych zdolności. Wiemy, że stać nas na wiele i nie chcemy obniżać lotów.
Co wtedy?

Nerwowość- nie chcemy czekać w kolejce, chcemy ten czas wykorzystać, działać. Ba, nawet robiąc coś ważnego i twórczego, myślimy o kilku kolejnych sprawach i już się denerwujemy, że muszą one poczekać...

Niezdecydowanie- zdarza się i tak, że do rozwiązania jednego problemu osoba kreatywna widzi kilka ścieżek. Wie, że podołałaby każdej z nich. Mało tego- każda z tych ścieżek wydaje się ciekawa, w związku z czym trudno dokonać wyboru.

Ryzykanctwo- gdy jedna z owych ścieżek wydaje się jednak trudna, nie daje pewności sukcesu, wówczas stanowi wyzwanie i możliwym jest, że właśnie ona zostanie wybrana przez osobę kreatywną. By udowodnić swoje możliwości, by po prostu działać.

Wszystko na siebie- osoby kreatywne mają skłonności do ciągłego dokładania sobie obowiązków, nie oddelegowują zadań, zapętlają się w odczuciu, że są przeciążone, ale nikt nie wykona tego czy tamtego lepiej niż oni sami.

Znudzenie otoczeniem- to trochę tak, jak gdyby wszyscy wokół działali w zwolnionym tempie. Podczas gdy kreatywny przemyślał już kilka kwestii i chce pójść naprzód, inni tkwią w poprzednim temacie, co może być po prostu nudne i drażniące.
Poza tym większość ludzi rozwiązuje problemy wykorzystując dostępne im schematy myślenia. Nie jest to nic złego- zwykły mechanizm ułatwiający życie naszemu mózgowi. Osoba kreatywna odrzuca jednak schematy i stereotypy a konwencjonalizm może być dla niej wręcz odpychający.

Niezrozumienie- działa w dwóch kierunkach. Kreatywny nie rozumie otoczenia, które w jego oczach niczym stado owiec podąża jednym nurtem myślenia. Ci jednak, którzy nie są twórczy z natury, albo odrzucili kreatywność dla stabilizacji nie potrafią najczęściej zrozumieć- a nawet uszanować- osoby, która widzi potencjał w zwykłych sprawach i przedmiotach, która zmienia utarte ścieżki, która..."filozofuje".

Przeciążenie- w końcu jednak sprężyna nakręca się za mocno. Umysł pracujący ustawicznie na wysokich obrotach, nie zwalniany z obowiązku tworzenia wciąż nowych ścieżek myślowych, atakowany przez emocje, stres, gdy liczy się czas, pozbawiany snu, gdyż właśnie naszła nas wena tworzenia, rozwiązywania, planowania...w końcu się zbuntuje lub po prostu wyłączy.

Umysł osoby ambitnej, kreatywnej i uważającej go za narzędzie, z którego się korzysta, pozbawiony higieny- wypoczynku, snu, relaksu... Pewnego dnia powie po prostu: dość.



Chwilowe zaniki pamięci. Uczucie bezwolności- "autopilot". Nadmierna senność i bezsenność. Koszmary. Otępiałość. Nawet halucynacje, depresja, omamy.

Umysł, czy też jego siedziba- mózg, to nie tylko narzędzie pracy. Z pewnością nie wolelibyśmy, aby nie powstały dzieła Vincenta van Gogha. Jego bliscy woleliby z pewnością, by przeżył więcej niż 37 lat.

Oczywiście nie twierdzę, że to zdolności, kreatywność, twórczość są przyczyną szaleństwa. Jestem niemal pewna, że choroba psychiczna może być katalizatorem pozwalającym owym wybitnym zdolnościom się ujawnić, a nawet może być przyczyną sukcesu obrazów, wierszy, powieści... choćby dzięki wejrzeniu w niezrozumiały dla osoby zdrowej świat.

Nie jestem jednak wybitną artystką, ani nawet niewybitną. Jestem obserwatorem.
Wniosek z długich obserwacji: umiar potrzebny jest we wszystkim. Zatracenie się w czymkolwiek jest wielkim ryzykiem.

Bądźmy kreatywni, korzystajmy ze swych zdolności, bądźmy ambitni- ale nie spalajmy się. Nie dla każdej sprawy, nie wciąż.

11 komentarzy:

  1. i to przeczytawszy, zerknąwszy na czasomierz wypadałoby powiedzieć...dobranoc... ale ta noc jest taka piękna, a tematów ciekawych dokoła tyllleeeeeee... i co z tego że za 3 godziny będzie dzwonił budzik?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś tak mi się wydaje, że Ty i Twoja kreatywność wcale nie sypiacie...
      A ja od tych ciekawych tematów (oraz nieopatrznego spożycia budyniu kawowego ciemną nocą) też dziś nie spałam.
      Ot, konsekwencja.

      Usuń
  2. Dziękuję ci za ten tekst, bardzo potrzebny. I jeśli pamiętasz naszą rozmowę to wiesz dlaczego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mało, że pamiętam, to wracam do niej czasem :)
      Dbaj o siebie Edwardzie, niech Ci umysł służy jak naj...optymalniej ;)

      Usuń
  3. Ja uważam, że talent albo się ma albo się nie ma. A szaleństwo/choroba nie ma nic do tego.
    Widziałam ludzi zdrowych którzy są uzdolnieni i widziałam też osoby chore posiadające uzdolnienia.
    Ale czasem trafiają się tacy, którym tylko się wydaje że mają jakieś zdolności. I tu sprawa wygląda tak: człowiek zdrowy sam zauważy, że żadnych talentów nie ma i porzuci zajmowanie się twórczością. Natomiast człowiek chory może tego nie rozumieć, że nie jest artystycznie uzdolniony - a zadaniem rodziców, opiekunów, psychologów itp jest uświadomienie mu tego, że nie posada żadnych zdolności. Oraz ukierunkować jego kreatywność na coś innego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Terapeuta we mnie krzyczy, że każdego trzeba doceniać i motywować, ale pewnie- nie każdy może być światowej sławy artystą i nie należy nikomu budować fałszywego obrazka, bo to może mieć fatalne skutki.
      I choć szaleństwo nie daje talentu, może dać odwagę, by posiadany talent wykorzystać. Poza tym... jak tak o tym myślę... choroba daje inne postrzeganie- a jak się zostaje artystą...? człowiek zostaje okrzyknięty nim przez entuzjastów. Koniec końców o odbiór tu chodzi. Może niektórzy wielcy i szaleni zostali wielkimi, bo niełatwo ich twory zrozumieć? Kto wie.
      Skłaniam się jednak ku teorii, że choroba może wyzwolić odwagę, by korzystać z talentu, daje możliwość skoncentrowania się na nim.
      Choć oczywiście ustawiczne koncentrowanie się na własnym talencie/myśli/działaniu może prowadzić do szaleństwa...
      Nie da się chyba orzec jak to jest, nie da się tego zmierzyć, możemy się tylko domyślać.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. W odpowiednim momencie trzeba powiedzieć stop- zwolnij. Można się rozwijać ale popadanie w pasję bezgranicznie może się źle skończyć. Nie ważne co się robi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że wielu artystów, tak jak zresztą Van Gogh, którego uwielbiam, mieli po prostu pasję, która doprowadzała ich do szaleństwa. Z pewnością nie łatwo jest znieść ten stan. Pewnie też nigdy go nie zrozumiem, bo nie jestem artystą. Człowiek, który ma tak dużą pasję, potrzebę wyrazu raczej nie potrafi zwolnić. Jedyne co może go zatrzymać to chyba właśnie śmierć. Myślę, że kreatywność to coś co człowiek w sobie uruchamia, a pasja tworzenia to coś czego nie potrafi zatrzymać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę sobie, że pasji tak ogromnej, by definiowała każde zachowanie, nie umiem sobie wyobrazić. Tego wewnętrznego przymusu tworzenia. Pochylam się nad tymi artystami, którzy za życia nie zostali docenieni- ergo nie dołożono im presji otoczenia, ale też nie potwierdzono sensu ich życiowego pędu. Czy wątpili w słuszność takiej ścieżki? A jeśli czuli, że nie mogą przez to żyć normalnie, to czy mogli przestać? Wątpię.
      Pasja/wena/talent prawdziwego artysty i szaleństwo, to zapewne po prostu bardzo zbliżone stany podobnie obciążające organizm i umysł... objawy są tak podobne...
      Nie wątpię, że wielka pasja może przyczynić się do choroby.

      Usuń
    2. Różnica między pasją a kreatywnością jest rzeczywiście dobitna- myślę tylko, że kreatywność może uzależnić i wtedy już nie ma wyboru...

      Usuń

Nie z każdym zdaniem się zgadzam, ale z każdym się liczę :)