piątek, 23 stycznia 2015

Rozglądam się dookoła i dziwię się ludziom.
Małżeństwom się dziwię.
Tym, które mają na koncie więcej niż początek...
Pal sześć- jak mówią wyznawcy kindersztuby- te związki wieloletnie, w których jest tyle samo miłości (lub jej wspomnienia), złości, żalu i przywiązania.
Bardziej mnie dziwią ludzie, na których od lat patrzę- odkąd pamiętam są razem, a dobrych chwil ze sobą przeżyli jak na lekarstwo. I dlaczego się męczą? Nie spłacają kredytu, dzieci- lepiej lub gorzej wychowane- dorosłe są i samodzielne, a oni brną w te swoje wojny i wyrzekania, i żeby tylko... Częstują się jak bułką przy śniadaniu upokorzeniem i udając, że żyją, tracą czas na zadawanie bólu osobie najbliższej. Najbliższej to nie to samo co ukochanej, tak myślę...
Każdy żyje tak, jak potrafi... ale Boże uchowaj od zabijania miłości dzień po dniu, na złość sobie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie z każdym zdaniem się zgadzam, ale z każdym się liczę :)