Wczoraj
był podobno Dzień Ukrytej Miłości.
Czy
miłość w ogóle można ukryć? Czy to jest możliwe? A jeśli tak,
to przed kim? i po co?
Myślę,
że aby ukryć miłość przed kimkolwiek, a już przed obiektem tej
miłości szczególnie, trzeba ją najpierw ukryć przed samym sobą.
Leżę
dziś patrząc w sufit- no, próbując patrzeć, bo nawet sufit, choć
z założenia jednobarwny i niewzorzysty, czasem jednak się nade mną
rozmywa... Mam więc czas pomyśleć o tych, którzy minęli-
przeszli przez moje życie, coś dla mnie w nim zostawili, jakoś tam
mnie zmienili i trwają, chociaż fizycznie już ich przy mnie nie
ma.
M....
M. na przykład nauczyła mnie- sama nie wiem, ale pewnie uczyła
mnie tego zupełnie nieświadomie- że miłość nie musi być
trudna, nie musi być oczywista i zdecydowanie nie musi nas
ograniczać do tej, czy innej płci. A potem zupełnie naturalnie
odeszła, wygasła w moim życiu. Nie miłość, oczywiście, odeszła
M.- do swojej przyszłości zupełnie różnej niż moja. A jednak
zostawiła mi myśli, które nie blakną od lat, w które zapadam się
czasem jak w stary pluszowy fotel, które mnie lekko kołyszą,
szepczą, że jeszcze jest nadzieja. Może to dziwne, że M., od
której dowiedziałam się przecież, dlaczego ludzie się tną,
jakie to uczucie i jak to robić- może to dziwne, że ona właśnie
zostawiła mi kroplę nadziei, która nie znika, mimo lat. Zostawiła
mi coś takiego, co zatrzymuje mnie
w miejscu, każe uciekać-
do następnego razu, który- wiem, też się nie spełni.
Tak
więc dziś jestem tutaj i myślę o ukrytej miłości. Czy ukryłam
przed sobą jak ważna była dla mnie M.? Chyba nie, chyba po prostu
nie byłam gotowa uwierzyć, że wolno mi czuć, że zasługuję na
to i nie byłam gotowa przyznać się do tego przed światem.
Zabawne
albo tragiczne- gdybym była wtedy odważna, pewna siebie, gdybym
walczyła, to pewnie nawet byśmy nie rozmawiały. Gdyby jednak- to
prawie na pewno dziś wspominałabym szczeniackie wygłupy a nie
chwile zmieniające moje życie na lepsze.
Ja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie z każdym zdaniem się zgadzam, ale z każdym się liczę :)