środa, 26 października 2016

Czy mógłby mnie pan pokochać?

- Dzień dobry. Czy mógłby pan...
- Dzień dobry, w czym mogę pani pomóc?
- No właśnie, pomóc. To tak jakby...
- Śmiało, niech się pani nie waha.
- Czy mógłby pan w takim razie... tak trochę... mnie pokochać?
- O... trochę? Jak to: pokochać trochę?
- No wie pan. Nie za bardzo, ale wystarczająco.
- Obawiam się, niestety, że nie bardzo rozumiem.
- Niech mi pan nie odmawia, ja nie mam kogo poprosić.
- No wie pani... to nie jest... taka zwykła usługa...
- To wcale nie jest usługa, to by się nie liczyło, gdyby zaistniała transakcja. W każdym razie nie tradycyjna. Coś tam jednak zaproponuję w zamian- jeśli pan tego zażąda.
- Czego?
- Czegokolwiek. To się zobaczy.
- Ale ja niczego od pani nie chcę.
- Bo mnie pan jeszcze nie kocha, ale gdyby pan jednak...
- Proszę pani, pani coś myli. Ja jestem tu...
- No więc właśnie. Pan jest, a nikt inny nie jest i ja już postanowiłam.
- Postanowiła pani?
- Tak, ja to już wiem po prostu, że pan mnie uratuje.
- Czy mogę zapytać przed czym?
- Przed nicością serca. Pan nie wie jak ono z czasem zanika.
- Być może nawet rozumiem co pani ma na myśli.
- Wspaniale. Więc ustalone.
- Nie, ja wcale...
- Ach, proszę pana. No proszę nie przedłużać. Czy pan tego nie widzi, że ja już jestem na skraju?
- Wróćmy jeszcze do tego "trochę". Co ma pani na myśli?
- Och, jaki pan oporny. Trochę. Tyle, by mnie uratować bez pana własnej szkody.
- Mówi pani... bez szkody dla mnie...
- Tak, istnieje pewne ryzyko... Kto kocha za bardzo... No, wie pan... ja kochałam i... nie proszę pana o takie aż poświęcenie.
- Jednak ja nie wiem, czy umiem pokochać tylko trochę. Nie wiem nawet czy w ogóle umiem.
- Niech się pan tak tym nie martwi. Pan przypisuje tej sprawie jakieś nadmierne znaczenie. Pokocha mnie pan we wtorek, odkocha się w przyszły czwartek- wszystko się dobrze skończy.
- A jeśli się nie zakocham?
- Nie zrobi mi pan tego.
- A jeśli się nie odkocham?
- Tego nie zrobi pan sobie.
- Dlaczego myśli pani, że właśnie ja mogę to zrobić?
- Nie mam wyboru, już tylko pan mi pozostał.
- Pani mnie przecież nie zna. Ja pani zresztą też nie.
- No właśnie, dlatego tylko pan może to wykonać. We wtorek?
- Nie, nie we wtorek. Wyjeżdżam do rodziców.
- Więc we środę?
- Nie, też nie. To nie może być środa.
- Kochał już pan we środę?
- Tak mi się wydawało...
-  Dlaczego więc nie?
- Z lojalności.
- Niech pan nie będzie zasadniczy, to panu utrudni sprawę.
- W takim razie...
- We czwartek? Dłużej nie mogę czekać.
- Dlaczego?
- Zanik serca. Nie chcę żyć bez niego, nie mogę. Musi mnie pan trochę pokochać.
- Za późno.
- Dlaczego?
- Już panią kocham. Za bardzo.

2 komentarze:

  1. Uwielbiam takie zakończenia a jednocześnie początki...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakończenie mnie samą zaskoczyło :)
      Ale chyba to właśnie tak jest- chce się człowiekowi przemycić nadzieję gdziekolwiek ;)
      Uściski!

      Usuń

Nie z każdym zdaniem się zgadzam, ale z każdym się liczę :)