niedziela, 8 maja 2016

Szczęścia miarką nie nabierzesz, czyli o etapach rozwoju

Drogi życia są bardzo różne. Człowiek jednak jest tak skonstruowany, że aby mu się mózg nie przegrzewał od nadmiaru informacji i myśli, do wszystkiego przykłada miarkę stereotypów, przykładów i udeptanych ścieżek. Niektóre z tych ścieżek są już zresztą tak zdeptane, że bezpieczeństwo stąpania po nich budzi poważne wątpliwości.


Światowa Organizacja Zdrowia i inne zbiory mądrych głów uradziły na przykład i określiły dokładnie, kiedy człowiek powinien stanąć na nogi, zacząć chodzić, skończyć szkoły, znaleźć pierwszego, drugiego i piątego partnera, podjąć pracę, wyprowadzić się od rodziców, wstąpić w związek małżeński, dorobić się dzieci, wychować dzieci, zmienić pracę pierwszy, piąty i szesnasty raz, zdradzić partnera, rozwieźć się, mieć wnuki, osiwieć... No, słowem- nie zawracajmy sobie głowy życiem, weźmy tabelkę i odhaczajmy punkty.
No i tu zonk. Zonk, bo ja od początku omijałam tą tabelkę szerokim łukiem...


Już jako młode stworzenie, byłam nieposłuszna przewidywaniom, bo zamiast najpierw ruszyć kufer i zrobić trzy kroki, najpierw nauczyłam się mówić- i to mówić zdaniami! Gdy już rodzice przestali reagować na tyleż urocze, co władcze "Daj mi to" swojej pociechy, uznałam, że ewentualnie mogę się nauczyć chodzić- niech im będzie.


Dalej było tylko gorzej. "Co masz zrobić dziś, zrób pojutrze..." i tak oto jako kobieta po trzydziestce siedzę nad tabelką spodziewanych dokonań, patrzę, myślę, ręka zadrży tu i tam, ale jednak nie, nie i jeszcze raz nie- no nie mam gdzie ptaszka postawić (abstrahując od skojarzeń- eć, eć).
Nie mogę postawić ptaszka, bo nie odhaczyłam podstawowych punktów, a te które odhaczyłam, udało mi się osiągnąć zupełnie poniewczasie.
Jestem więc opóźniona, gąszcz oczekiwań oplątuje mnie z każdej strony jak dżungla, walą się na łeb społeczne naciski: kiedy mąż? kiedy dzieci? kiedy wreszcie zaczniesz zarabiać jak człowiek? nie wstyd Ci mieszkać z rodzicami???


No niech się zastanowię... Nie kradnę, nie morduję, na ludzi na ulicy nie pluję, nie biegam nago po placu zabaw... To czego właściwie mam się wstydzić, z czego tłumaczyć i kto- do jasnej Anielki- ma takie uprawnienia, od kogo otrzymane, by mnie z mojego życia rozliczać?!

Do sedna jednak. Czy niezmieszczenie się moje w ramkach społecznych przewidywań oznacza, że coś jest ze mną nie tak, czy raczej, że ramki powinno się łaskawie produkować w różnych rozmiarach?


Kiedy natrętnym- oj, przepraszam, po prostu dociekliwym- wyjaśniam obszernie liczne powody i okoliczności, które spowodowały, że jestem tu gdzie jestem, taka jaka jestem, słyszę zwykle w odpowiedzi mruknięcie, które przy użyciu wielkich pokładów dobrej woli można uznać za przejaw zrozumienia, ale równie dobrze może oznaczać: "ta...jasne...". Cóż, niezależnie od interpretacji i intencji odpowiedź wypływa z jednego- z przyłożenia moich życiowych wyborów do ogólnie przyjętych kanonów postępowania, nad którym to procesem wisi pulsujący neon wyświetlający w oczobijnym seledynie nurtujące wszystkich pytanie: "co poszło nie tak???" 


Dawno już postanowiłam porzucić strategię szukania dziury w całym, choćby i to całe było całe tylko na pozór, a tak naprawdę przepróchniałe do szczętu. Tym razem też nie chciałabym bić piany na darmo.


W ciemnym lesie ludzkich wtrętów z życie innych chciałabym rzucić w przestrzeń pytanie:
CZY OD ODHACZENIA KOLEJNYCH OKIENEK
ZWYCZAJOWEJ TABELI OSIĄGNIĘĆ
ZALEŻY OSIĄGNIĘCIE STANU SZCZĘŚCIA?


Odważę się odpowiedzieć, choć czuję w kościach, że nie każdy się ze mną zgodzi.

Uważam, że osiąganie etapów życia w kolejności i o czasie wyznaczonym przez mądre głowy nie stanowi gwarancji zadowolenia z siebie, o szczęściu już nie mówiąc.
Natomiast...
Znam co najmniej kilka osób, które nie potrafią być szczęśliwe. Nie potrafią właśnie dlatego, że zbyt często od osób, które darzą zaufaniem słyszą, że jak to? nie masz nikogo? ale przecież na Ciebie już czas... a kiedy Ty chcesz mieć dzieci?

Nosz ludzie!




A jak ktoś nie ma męża/żony, dziecka, domu, pozycji w firmie, supersamochodu... ba! ja nawet ostatnio zebrałam wyrazy współczucia, że nie mam prawka. No nie mam- i to mnie nie czyni nieszczęśliwą, nawet niezadowoloną mnie nie czyni, wręcz przeciwnie, czyni mnie bezpieczniejszą, bo kierowca ze mnie ko(s)miczny.
No więc jak ktoś nie żyje według współczesnych kanonów, to co?



Jak mi dziecię nie funduje rozstroju nerwowego, to już jestem niezdatna społecznie? Nie oddaję społeczeństwu długu zaciągniętego przez samo to, że żyję?
No błagam.



Pracuję społecznie, wspieram mnożących się ostatnio dookoła młodych rodziców, wspieram wymagających tego coraz bardziej moich własnych rodziców i co najdziwniejsze jestem na ogół szczęśliwa (na ogół, bo szczęście nie jest stanem permanentnym)- w czym jestem gorsza?


Ścieżki życia są kręte, strome, kamieniste... Podziwiam wszystkich rodziców, ale póki co dzieci nie mam. Pytanie dlaczego nie chcę ich mieć obraża mnie. Jak dotąd z humorem odpowiadam, że dzieci nie robi się na drutach, ale cierpliwość moja też ma swoje granice.


Nie osiągam kolejnych etapów w wyznaczonym czasie. Pewnie już nie nadgonię zaległości.
Czy i ja muszę popadać w stany depresyjne z tego powodu?
Mam nadzieję, że już nigdy zdanie innych nie doprowadzi mnie do takiego stanu, widzę jednak ile osób nie radzi sobie z tym właśnie, że ich rówieśnicy już to, czy tamto, zdobyli/zrobili.


Tak bym chciała, by każdy wiedział i wierzył,
że ma prawo
tworzyć własną, niepowtarzalną miarę
zamiast mierzyć siebie podług osiągnięć innych.


Tak bym chciała, by uczono młodzież w szkołach
różnicy pomiędzy szczęściem i zadowoleniem
i żeby powiedziano każdemu młodemu człowiekowi,
że ma prawo być szczęśliwy na swój własny sposób.



Tak bym chciała mijać na ulicy, w sklepie, w parku...
ludzi szczęśliwych.
Nie chwilowo zadowolonych, ale szczęśliwych właśnie.



Ot, filozoficzny wieczór.


Bądźcie szczęśliwi, Kochani!



10 komentarzy:

  1. Bądź szczęśliwa i zarażaj szczęściem innych, bo jeśli jesteś to tzw. "ludzie sukcesu" powinni milczeć w Twojej obecności i czerpać z Twojego źródła :)

    Z dedykacją Henryk Zbierzchowski "Bogacz"

    „Pytasz, kim jestem? chcesz wziąć na egzamin
    Mą duszę, strojną w przepych pióropuszy.
    Po cóż mi stary po przodkach pergamin,
    Aby szlachectwo udowodnić duszy?

    Mam słońce w herbie – stary handlarz słońca,
    Które wyryłem na sygnecie serca,
    Więc się odradzam wiecznie i bez końca,
    Chociaż mnie życie sto razy uśmierca.

    Gdy mnie oszuka ktoś, straty nie pomnę
    Ani do sądu nie cytuję świadków,
    Mam na księżycu dobra przeogromne,
    Od których żadnych nie płacę podatków.

    W twórczości nie wiem, co to żmudna praca,
    Ktoś stoi za mną i wodzi ołówkiem,
    Mam dobroć, która mi życie ozłaca
    I umiem serca zdobyć jednym słówkiem.

    Rym jak jaszczurkę wydobywam z ciemnic,
    Gdy nań zaświstam tylko w twórczej ciszy,
    Harmonia świata nie ma swych tajemnic
    Dla mego ucha, które wszystko słyszy.

    Gdy chcę diamentów, to pogodną nocą
    Gwiazdy w sieć łowię na królewski diadem.
    Wóz Wielki jest mi miłosną karocą
    Po mlecznej drogi wężowisku bladym.

    Znam miody bardziej złociste od pszczelich,
    Którymi pasę usta wiecznie głodne,
    Umiem wypijać do dna szczęścia kielich
    I mam spojrzenie jasne i pogodne.

    Kwitnienie kwiatów, złotych gwiazd szczęśliwość
    Są dla mnie źródłem wiecznie nowych zdurnień,
    Krzywd nie pamiętam, a ludzka złośliwość,
    Spływa tak po mnie, jak po głazach strumień.

    W wierze w człowieka, w nadziei iskierce
    Mam przewodnika po manowcach ślepych –
    I mam na świecie jedno drogie serce,
    Przed którym blednie wszystkich skarbów przepych.”

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Wiele z siebie zobaczyłam w tych słowach, szczególnie druga strofa jest jak z mojego portretu spisana :)
      Uściski ślę zatem z podziękowaniem należnym :)

      Usuń
    2. Nie ma za co... :) Prawda że o to właśnie chodzi?
      Zostawię jeszcze link do ciekawego wykładu na temat "poradników sukcesu" życząc... sukcesu ;)
      Bogna Białecka: Parapsychologia sukcesu
      https://www.youtube.com/watch?v=xaFss4Pz2zw

      Usuń
    3. Dziękuję- jak zwykle w punkt :)

      Usuń
  2. Ja się tak trochę brzydko wypowiem- co komu do tego jak dupa nie jego? Serio nie potrafię pojąć ludzi, którzy za bardzo interesują się życiem innych, wsadzają człowieka w te durne ramki i wymagają, że da się w nich umiejscowić. Kopa bym dała każdemu takiemu typowi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dałabym kopa również tym, którzy promują tzw. normy społeczne. Ile ja już widziałam nastolatków zmartwionych, że im to, czy tamto nie rośnie, piętnowanych przez rówieśników, ile widziałam dziewczyn, których pewność siebie gasła po kolejnym domowym wykładzie o staropanieństwie.
      Sama na zajęciach z psychologiem poznałam etapy rozwoju, kamienie milowe i inne tego typu tabelki i co zobaczyłam w twarzy pani psycholog, gdy powiedziałam, że jakaś niekolejna jestem i w niedoczasie? Politowanie.
      Odwdzięczyłam się więc tym samym.

      ściskam Cię mocno- potrzeba mi było normalności od norm niezależnej ;)

      Usuń
    2. Ja też wszystko zawsze robiłam odwrotnie i dobrze mi z tym. Pewnie moja diagnoza byłaby świetna do większej dyskusji w gronie specjalistów, ale w sumie nudno tak być osobą, która w ramki pasuje :D

      Usuń
    3. Człowiek chce mieć pewność, że są gdzieś podobni do niego, ale i chce mieć poczucie własnej wyjątkowości. No i proszę- oto jesteśmy, my spoza ramek ;)

      Usuń
  3. Doskonale Cię rozumiem, zresztą napisałaś tak, jakbym czytała o sobie.
    Przez takie płytkie, schematyczne myślenie większości ogółu - naprawdę można poczuć się jak dziwak ;)
    Współczuję wszystkim tym ludziom, którzy żyją tak jak żyją inni: bo tak wypada, bo co ludzie powiedzą, bo nie mają odwagi żyć własnym życiem.
    Tobie gratuluję odwagi i szczerości, na którą stać naprawdę niewielu.
    Czerp nadal z życia w zgodzie ze sobą całymi garściami i nie pozwól, by ktokolwiek zakłócił Twój wewnętrzny głos.
    Ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za słowa zrozumienia :)
      Dziwak- to brzmi dumnie w tym kontekście ;)

      Chciałabym mieć więcej tej odwagi, by nie tylko cieszyć się tym co mam, ale też walczyć o więcej :) Pracuję nad tym :)
      Czego i Tobie życzę, Kochana :)

      Usuń

Nie z każdym zdaniem się zgadzam, ale z każdym się liczę :)