sobota, 14 maja 2016

Czasem zaczyna się od zdjęcia

Zdjęcie uważa się za efekt końcowy. Coś zaistniało, szczęściem był tam fotograf, miał ze sobą aparat, zdążył wycelować... może przygotowano scenografię, może coś zupełnie innego próbowano uchwycić...
No właśnie. Czasem bierzemy do ręki zdjęcie i okazuje się, że ręka zadrżała, może odleciał ptaszek, który miał być "modelem", może wujek Konrad akurat się odchylił, albo kichnął... i nagle się okazuje, że zdjęcie wymknęło się spod kontroli. Setki, tysiące nieudanych zdjęć, a wśród nich perełki przypadkowych strzałów :) Zdjęcia tyleż piękne i/lub interesujące, co zaskakujące.

Czasem fotograf (fotograf, albo taki pstrykacz jak ja i inni posiadacze sprzętu wspomaganego) wie, czego chce, wszystko się udaje, a powstałe zdjęcie budzi nowe skojarzenia, myśli i ścieżki.
Czasem dopiero patrząc na gotowe zdjęcie zaczynamy je rozumieć, dostrzegamy coś w kompozycji, może coś w tle.

Jak na razie nie pracuję na programach do obróbki zdjęć, ale wyobrażam sobie jak bardzo może zaskoczyć autora wynik zmiany kolorystyki, nasycenia barw, nadanie innych efektów.

Jest jeszcze coś nieuchwytnego, co sprawia, że jedno zdjęcie z setki każe patrzącemu zatrzymać się i zastanowić, albo przeciwnie- pozwala wyłączyć myśli i chłonąć. Czasem nawet nie bardzo się wie, co się chłonie.

No tak, ale gdy już zdjęcie jest zrobione, wybrane, dopracowane, obrobione i co tam jeszcze kto sobie życzy... czy to już koniec? Często tak. Zdjęcie trafia do plikowej szuflady. Może kiedyś jeszcze wpadnie komuś w oko, może nie.

Nie zawsze jednak zrobione zdjęcie, nawet "żywe"- bez dodatkowych przeróbek trafia w niebyt. Jedno spojrzenie może wystarczyć, bo zrodziła się nowa myśl, motywacja, żeby coś się przypomniało albo skojarzyło.
Stąd się bierze wiele wpisów na blogu, kolaży na zajęciach dla dzieci, wierszy podszytych przeżywaniem chwil, które próbowano utrwalić, nawet pomysłów na wielkie i ważne działania.

Malowanie światłem to jeden z takich cudów techniki, owoców pracy wielu wizjonerów i połączenia niezwykłych odkryć i wynalazków, które szybko się nie wypalą, nie znikną pewnie nigdy- najwyżej kolejny raz zmienią formę. Kolejne wiele razy :)

Dla mnie to jest magia pierwszej wody. Zatrzymywanie wspomnień. Niecierpliwie czekam na moment, gdy za pomocą podręcznego aparatu będę mogła zatrzymać nie tylko spłaszczony obraz, nie tylko jego głębię, nie tylko jego barwy, ale też... zapach, wilgotność, konsystencję atmosfery... Co nie znaczy, że zapomnę o cudach rayografii czy o camera obscura. To po prostu inne światy, które jakoś tam ze sobą korespondują.

Nie jestem prawdziwym fotografem. Nawet nie staram się nim zostać. Zatrzymywanie wspomnień o chwilach- a nie zatrzymywanie chwil!- jest dla mnie źródłem wewnętrznych radości, melancholii i zawiłości.

Tutaj powinnam zamieścić niezwykłe fotografie, o których wspominałam wyżej.
Zamieszczam jednak zwyczajne zdjęcia chwil, które wbrew pozorom zwyczajne nie były.

Bo czy życie może być zwyczajne?









8 komentarzy:

  1. Kiedyś aspirowałam, do stania się dobrym fotografem:) Nawet pokupowałam bardzo mądre książki, które miały mnie przybliżyć do tego celu:) Fotografem nie zostałam, ale coś mi weszło do głowy, a mianowicie to, że naszym największym sprzymierzeńcem nie są suwaki w edytorze, a zwykłe światło:) U ciebie to widać jak na dłoni, że książki nie kłamały:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy kupiłam aparat i nareszcie mogłam mieć go zawsze ze sobą, poczytałam o tym jak być "nie tak całkiem dennym amatorem" ;)
      Wszyscy pisali o świetle, ja czytałam i niby rozumiałam... aż pewnego dnia... zastał mnie świt.
      Mówili mi sceptycy, że wschód i zachód słońca wygląda na zdjęciach tak samo- guzik prawda. Te chwile tuż przed świtem i po nim są najcudowniejsze- czyste powietrze, które niesie światło zwiewne i lekkie, układające się w nim przejrzyście, niezmęczone widoki...
      Teraz nie mogę sobie pozwolić na buszowanie tak wcześnie, ale bardzo za tym tęsknię.
      Uwielbiam Twoje zdjęcia, szczególnie te z psiną- pozwalam sobie podglądać je, gdy nie mogę załapać, co jest nie tak z kompozycją na moich własnych ;)

      Kiedyś na tym blogu przestanę zamieszczać nieudane zdjęcia... e...nie, nie przestanę ;) w końcu one też mają swój klimat :)))

      Usuń
  2. Profesjonalnych zdjęć nie potrafię robić, ale robię ich dużo, łapię chwile i zamykam je w albumie. Ostatnio z Młodą spędziłyśmy całe popołudnie oglądając fotki z mojego dzieciństwa, młodości, nasze wspólne- świetna sprawa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A po co komu zdjęcia profesjonalne? Czyż te rodzinne, swojskie, własnym refleksem uchwycone nie są cenniejsze?

      Ja nigdy nie nauczę się pewnie robić profesjonalnych zdjęć- nie mam na to czasu, muszę pstrykać ;)

      My z bratem zwykle w święta naciągaliśmy mamę na przegląd cudownej szkatułki ze zdjęciami :)

      Usuń
    2. To są takie magiczne chwile spędzone razem :) Nie mogę się np. przekonać do fotoksiążek. Muszę mieć fotki, układać w albumach- taki rytuał :)

      Usuń
    3. A ja uwielbiam namieszać w zdjęciach, a potem dociekać kiedy i kto je zrobił... ciągoty detektywistyczne ;)

      Usuń
  3. Piękne.
    Również w swoich "zbiorach" mam kilka perełek, które przypominają o magii chwili - o czymś, czego miałam zaszczyt być naocznym świadkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często się uśmiecham z rozmarzeniem, myśląc jakie fantazyjne wyobrażenia powstaną w głowach tych, którzy spojrzą na te moje zatrzymane chwile kiedyś, gdy mnie być może nie będzie, gdy nikt nie będzie mógł powiedzieć, co chciałam tak właściwie zatrzymać :)
      Wcale mnie to nie smuci- wyobraźnia to moc przeżywania o wiele więcej niż życia :)

      Usuń

Nie z każdym zdaniem się zgadzam, ale z każdym się liczę :)