środa, 26 sierpnia 2015

W krainie ciszy, spokoju i kradzionych wskazówek...

Czasem trzeba, można i się chce rzucić wszystko i wybyć w las, w ciszę, w spokoju połacie...
Może to być nieco utrudnione, gdy wyruszasz w ciszę z hałastrą... na szczęście nie tak bardzo rozwrzeszczaną.
Może to być przyjemne, jeśli z góry założysz, że jesteś tam dla nich, ale pozostawisz sobie rozsądny margines na bycie z naturą i ludźmi już nie w stadzie, ale pojedynczo lub w mniejszym towarzystwie.
Tak, w zeszłym tygodniu trafiły mi się trzy pełne doby w ciemnym lesie z moimi Aniołkami.
Narzekać to ja sobie mogę-
-na niewyspanie, na maruderstwo (opiekunów, młodzieży w żadnym razie),
prawda jednak jest taka, a nie inna: UWIELBIAM :)


Wieczorne gadu- gadu leśnych stworzeń i towarzystwa bezsennego, widoki dla wprawnego oka i dla duszy... przede wszystkim dla duszy...



Nie całkiem samotna, bo z foto-Mietkiem wyprawa w celu rozłożenia wskazówek
do Wielkiej Wyprawy Plemienia Bez Nazwy...
Jakoś tak więcej w ciszy da się zobaczyć, choć nie uchem podobno się patrzy ;)


I zwykłe gałęzie i odrobina słońca- i zwyczajna niezwykłość... wystarczy podnieść głowę.



Magia natury... chłonę, upycham na zapas takie chwile
i chciałabym obiecać sobie, że będzie ich więcej już wkrótce.






Nie zawsze tak znowu bezpieczne jest piękno... z przyrodą żartów nie ma.
Jeden fałszywy krok i tragedia.


A tym co? Przystanek? Przerwa śniadaniowa ;)





Tak, tak- gdzieś tam są ludzie, ale na zdjęciach nie są mi potrzebni.


Zgubiłam się- bez paniki, po prostu poszłam ścieżką, której jeszcze nie znałam
a teraz już chętnie wróciłabym na ten leśny trakt.
Lubię zgubić się w mieście- lubię i po lesie pokluczyć.
Różnica jest zasadnicza- dzięcioła o drogę nie spytam ;)




Chwila haiku.


Leży sobie to to na leśnym poboczu i wygląda. dobrze wygląda. Pomyślałam: a może to podpucha i jeśli go dotknę, to coś się zmieni? Na dobre lub nie?
Stchórzyłam. Trzeba go będzie odnaleźć.


I nagle możesz sobie podarować tę chwilę, by spojrzeć na wiele sposobów, by uspokoić wzrok, by zasnąć na jawie i pośnić...





Matka Natura- efekciara i tyle.



Ludzka osada- no co, aż taka mocna nie jestem, żeby spać na sosnowym igliwiu ;)


Szkoda tych skradzionych wskazówek, ale roześmiane buzie dzieciaków (no dobra, wiem, że są za duzi, żeby tak o nich mówić) mówią mi wprost, że nie szkodzi, że było super i było warto.
A że pierwszy raz z takiej akcji wyszłam niejako wypoczęta, to i coś wewnątrz mnie wzdycha, że chyba osiągnęliśmy jakiś tam poziom symbiozy :)

6 komentarzy:

  1. Ja też kocham lasy i ogólnie mogę siebie nazwać urodzonym w lesie :) Piękny post :))) PS pozdro dla foto-Mietka xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieczysław dziękuje :))) Ja też dziękuję :)
      Ogólnie przyroda, to jest to :)

      Usuń
  2. Uwielbiam również takie eskapady. Zdjęcia bardzo mi się podobają, wręcz zachecają do takiej wycieczki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Taki jeden prawie-las mam właściwie za oknem, ale tam, w leśnej głuszy mogłabym zostać na długo ;)

      Usuń
  3. Pięknie;)
    My wiemy co to znaczy być w lesie bo my ludzie lasu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niby nie lubię pajęczyn, niby boję się kleszczy... a jak już wyruszam na wędrówkę, to nic mi nie przeszkadza ;)

      Usuń

Nie z każdym zdaniem się zgadzam, ale z każdym się liczę :)