czwartek, 13 sierpnia 2015

Telefoniczny savoir vivre

To nie będzie bardzo długi tekst i nie będzie bardzo odkrywczy.
Nie jestem mistrzynią savoir vivre, szczególnie telefonicznego.

Niby wiem i pamiętam, że rozmowę kończy ten kto zadzwonił, a nie ten, kto odebrał, ale czasem lepiej udać, że się nie wie ;)

Niby wiem, że choć to rozmowa telefoniczna, to nie należy w jej czasie robić innych rzeczy (nie wspominając już o mojej kuzynce, która po rozmowie spuszcza wodę w toalecie... i to zanim się rozłączy)- jeśli tylko mam szansę, by podarować sobie te kilka minut, to skupiam się wyłącznie na rozmówcy :)

Niby wiem, że na pogaduszki lepiej umówić się twarzą w twarz a wiszenie na linii nie jest najlepszym pomysłem, ale zwykle to ja jestem przetrzymywana przy słuchawce a nie z każdym da się tak po prostu spotkać.

Jest jednak coś, co denerwuje mnie od ćwierć wieku- odkąd pojawił się w naszym domu pierwszy telefon. Taki zielony, z tarczą :) Dziś mamy komórki- i nie przeczę- nawet video rozmowy. Nie wszyscy jednak mają taką możliwość, nie zawsze, a śmiem nawet twierdzić, że to nadal rzadkość.
Poza tym są jeszcze makijaże, fryzury, oświetlenia i... i jeszcze chrypki, szumy, zakłócenia i... i całkiem obcy ludzie są też, więc...
Do jasnej Anielki...

Ludzie! Przedstawiajcie się przed rozmową! Proszę?


4 komentarze:

Nie z każdym zdaniem się zgadzam, ale z każdym się liczę :)