wtorek, 19 lipca 2016

Myśli z szuflady- cz.3 On

Myśli z szuflady- cz.1 On
Myśli z szuflady- cz.2 Ona


Pijany przecież nie jest. No, na lekkim rauszu- to i lepiej, płynnie pójdzie.
Siedzi w tym barze od kilku godzin i rozpamiętuje stare czasy, a tu trzeba do przodu przeć! No dobra, która to będzie? Blondynka. Tleniona chyba. No i dobrze. Ona w życiu nie farbowała włosów, swoje miała ciemne, brązowe, lśniące...
Nie no, cholera jasna. Nawet jak się coś absolutnie z nią nie kojarzy, to się kojarzy? Co to ma być? Czy ktoś mu zafundował pranie mózgu? To zdecydowanie nie jest normalne, żeby zdrowy facet tyle myślał na jakikolwiek temat poza... poza tematem podstawowym. A skoro już o to chodzi...
Wstał i nie tak znowu chwiejnym krokiem podszedł do stolika w rogu, przy którym siedziała samotnie dość pulchna blondynka o kształtach idealnych do celów wiadomych.
- Mogę na chwilę?- zapytał po prostu. Dziewczyna spojrzała na niego dość podejrzliwie mrużąc brązowe, całkiem ładne, oczy kryjące się za szkłami okularów w nowoczesnych oprawkach. Po chwili przeniosła wzrok na krzesło naprzeciw siebie. Usiadł.
- Nie chcę być nachalny, ale tak się składa, że potrzebuję towarzystwa.
- Od tego to są agencje.- Spławia go, czy żartuje? Kiedyś był błyskotliwy w tych gadkach szmatkach, teraz nie ogarnia nawet o co jej chodzi. Trzeba było podejść ze dwa drinki temu.
- Po prostu jestem tu sam, a wolałbym z kimś pogadać- spróbował.
- Barman jest zajęty? Chyba się przyjaźnicie?
- My?- naprawdę się zdziwił, miał wrażenie, że coś mu w tej rozmowie umyka.
- Chyba jesteś jego najlepszym klientem- uśmiechnęła się delikatnie i zrozumiał, że cały czas go podpuszcza. Ulżyło mu. Teraz tylko tego nie spieprzyć...
- Tylko dzisiaj. Nie miałem z kim pogadać, a czymś trzeba się zająć. A Ty? Czekasz na kogoś?
Ledwo to powiedział, pomyślał, że to błąd. Jeśli powie, że tak, powinien się wycofać.
- A co jeśli tak?- No jasne. One wszystko muszą komplikować. Nie ma "tak", nie ma "nie"- zawsze jest "może". Ona też nadużywała tego słowa, uwielbiała takie gierki, gadanie dla samego gadania. Ale on też je wtedy lubił... Cholera. Jak mógł tak odpłynąć? Blondyna chyba niczego nie zauważyła.
- No, co cię boli biedaku? Która zrobiła ci kuku?- i po złudzeniach.
- Żadna. Wszystko jest super. Zamyśliłem się tylko.
- Jak chcesz.- powiedziała wstając.
- Dokąd idziesz?- poczuł, że sytuacja wymyka się spod kontroli.
- A co? Potrzebujesz świadka jak sobie wmawiasz, że jest dobrze?- teraz to już poczuł się dziwnie.
- Poczekaj- powiedział mimo wszystko spokojnie- dlaczego uważasz, że nie jest ze mną dobrze?
Dziewczyna przyglądała mu się przez chwilę nadal stojąc z torebką w dłoni. Czuł się dziwnie, gdy tak patrzyła na niego z góry, jakby się zastanawiała, czy uwierzyć, że to nie on rozbił szybę... Nieświadomie zaczął się wiercić na krześle.
- Po prostu to widzę. Szukasz klina? Nie ten adres, Złotko. Chyba, że faktycznie chcesz po prostu pogadać, to służę.
- Chcę pogadać.- powiedział to tak, jak gdyby właśnie podjął decyzję i rzeczywiście tak było.
- W takim razie nie tutaj, barman też człowiek, czasem musi sypiać.
Dopiero teraz dotarło do niego, że w barze jest ledwie kilka osób. Która to mogła być godzina? Pewnie spokojnie mógłby zamówić śniadanie.
- A gdzie?- nic nie mógł poradzić na fakt, że przeszła mu przez głowę myśl o przytulnym pokoju, w którym nikt by im nie przeszkadzał...
- Idziesz?- zapytała po prostu i ruszyła do wyjścia.
Podniósł się i posłusznie poszedł za nią. Kiedy ostatnio robił co mu kazano? Chyba jeszcze w domu, rodzice mieli swoje zasady. No i jeszcze ciut później- ona mogłaby poprosić o gwiazdkę z nieba, a on by pobiegł po drabinę...
- Ok, nie chcesz, to nie mów, ale nie wyłączaj się tak, bo pomyślę, że coś Ci dolega.- skwitowała blondynka. Jakoś nie zauważył, że są już na chodniku i idą w stronę morza. Niech będzie. Plaża nad ranem- to by się jej... noż kurwa. Ile można? Naprawdę.
- Przepraszam, naprawdę się staram. O nic nie chodzi, tylko nie powinienem tyle pić.
- Na wakacjach obowiązują zupełnie inne limity- podśmiewała się z niego.
- Nie jestem tu na wakacjach- mieszkam kilka ulic stąd.
- O... to chyba dzisiaj spóźnisz się do pracy.- nie dała się zbić z tropu.
- Pracuję u siebie. Powiedzmy, że dam sobie na dzisiaj urlop.
- Czyli jednak wakacje!- zabrzmiało to tak, jakby się ucieszyła. Ciekawe z czego. Może jednak miała jakieś plany wobec niego.
- A Ty? Na długo przyjechałaś?
- Dość. A właściwie nie wiem. Jestem tu, żeby zaopiekować się kimś, kto jest ciężko chory- nie mam pojęcia jak długo tu zostanę. Pewnie do końca...
Spoważniała, aż zrobiło mu się głupio, że pytał, ale przecież nie wiedział.
- Taki masz zawód?
- Nie.- Tak prosta odpowiedź była jasnym sygnałem, że nie powinien drążyć sprawy.
Byli już właściwie na plaży- o tej porze zupełnie pustej. Nadal była noc, ale już jakaś mniej ciemna.
- Dlaczego mnie nie spławiłaś?- zapytał nagle, sam był zaskoczony.
- Bo wyglądasz jak mój pies. Gdy wyjeżdżałam, był niepocieszony.
- Postanowiłaś mnie pocieszyć?
- Nie. Jestem po prostu ciekawa. To może się wydawać wredne, ale jest przecież bardzo ludzkie.
- Nie przeszkadza mi to. Po prostu nie chcę być sam.
- Dzisiaj?
- Chociaż dzisiaj.
- Dobrze. Gwarantuję, że nie będziesz sam do wieczora, ale później będę musiała zniknąć a Ty mnie nie zatrzymasz i nie będziesz mnie szukał, dobrze?
- To jakaś gra?
- To moje życie. Zgadzasz się albo nie.
Wszystko było lepsze od kolejnego takiego samego dnia.
- Zgadzam się.
- W takim razie zacznijmy od śniadania.



3 komentarze:

  1. Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg. Już wiem, jak czujecie się kiedy moja opowieść długo się nie pojawia...właśnie muszę do niej zasiąść :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, właśnie- oto mam swoją małą zemstę ;)
      Pisz, Kochana, bo czekam :)

      Usuń
    2. Obiecuję, że w tym tygodniu coś stworzę :)

      Usuń

Nie z każdym zdaniem się zgadzam, ale z każdym się liczę :)