sobota, 2 grudnia 2017

Zakazowi handlu w niedziele mówię chrześcijańskie NIE!

Dziś niedziela. Pański dzień odpoczynku i wzmacniania więzi. Ok. Z tym mogę się zgodzić, choć patrząc na dzisiejszy świat pędzący naprzód, ale także na odwieczne potrzeby społeczeństwa i mnogość zawodów wymagających stałej gotowości do służby dla innych, nie widzę powodu, by "niedzielą" nie mógł stać się dowolny dzień tygodnia- zgodnie z potrzebą każdego z nas.

Handel w niedzielę był tematem naprawdę wielu usłyszanych przeze mnie z kościelnej ambony kazań. Dyskusjom w przyparafialnej wspólnocie też nie było obce to zagadnienie. Gdy sprawa wypływa na meandrach politycznych, rozpływa się także na fali rozmów domowych i towarzyskich.
A więc znów jest szeptane, dyskutowane i krzyczane o tym samym- tym razem dość kategorycznie, ponieważ "nasze" "władze" (przepraszam za każdy cudzysłów- nie mogłam się powstrzymać) postanowiły za wszystkich obywateli decydować nawet w tak prostej sprawie jak kiedy robić zakupy, a kiedy nie.

W kwestii prostego wyjaśnienia. Zgodnie z własnymi przekonaniami od lat nie robię zakupów w niedzielę. Z małymi wyjątkami... Kiedyś byłam bardzo ortodoksyjna w tej sprawie, ale po kilku latach doszłam do wniosku, że omijanie w niedzielę apteki i odkładanie leczenia na poniedziałek, tak, jak nie kupienie w podróży butelki wody, jest przesadą. W tej chwili wyjątek stanowią też dla mnie zakupy internetowe, bo w niedzielę mogę je spokojnie przemyśleć.
Tak więc nie korzystam tego dnia z marketów, nie spotykam się ze znajomymi w galerii, a zakupy na weekend robię zwykle już w piątek.

Ja tak robię. Ja mam takie przekonania. Nikt mnie do tego nie zmusza.
No właśnie!

Gorąco mi się robi, gdy dociera do mnie, co się tak naprawdę w tym kraju szykuje. Prawo jest po to, by nas chronić- nie pozwalać na krzywdzenie kogokolwiek, a nie po to, by gdzieś tam ktoś o niskich kompleksach udowadniał całemu światu, że jego sposób na życie jest jedynym słusznym. Bo nie jest!

To, że nie robię zakupów w niedzielę jest słuszne dla mnie. Dla mnie! A nie dla samotnej matki, która w tygodniu próbuje znaleźć każdego dnia choć chwilę dla swoich dzieci i ogarnąć ich codzienność, a na zakupy w roztargnieniu i bez chwili zastanowienia po prostu jej nie stać!

Tak, tak... już słyszę- biedne panie na kasie w stonce... Bądźmy dorośli. To już naprawdę nie są te straszne czasy, gdy każdy pracował jak mu kazano, dawał się wyzyskiwać, bo pracę mieć trzeba. Mam wrażenie, że wielu polityków chciałoby, aby te czasy wróciły, ale rozglądam się uważnie i widzę, że każdy ma do wyboru kilka ścieżek, każdy ma prawo negocjacji swojej umowy o pracę, a jeśli tego nie potrafi, to jest wiele miejsc, gdzie może się tego nauczyć, a nawet zrobią to za niego!

Zresztą... święta Zyta. Nie pracowała w niedzielę (a za jej życia to było naprawdę nie do pomyślenia!), ale szukała, ufała i w końcu zyskała pracę zgodną z jej wiarą i przekonaniami.

Ja też w niedzielę nie pracuję. Tu już nie jestem taka bardzo przekonana- pewnie, gdybym miała do wyboru wolną niedzielę, albo niedzielę na tyle intratną, by poczuć się finansowo bezpieczniej, to niezbyt długo bym się wahała. Dla mnie wolna sobota, wtorek, czy czwartek... nie stanowi różnicy. Wszystko w życiu musi mieć swój czas, ale są takie sprawy, które przychodzą, gdy mogą, są i takie, które nam narzucono.

A co do biednej kobieciny na kasie w stonce, czy innym zwierzaku... znam kilka takich "kobiecin" i żadna mi w rękaw nie płacze za wolną niedzielą. Ciekawe... Natomiast zarówno gospodarka, jak i domowe budżety mogą jeszcze zapłakać...

Ja już teraz jestem bliska łez rozczarowania, bo wolność i demokracja, o którą- patrząc historycznie- Polska walczy nieustannie jest przez Polaków- znów historycznie- nieustannie zaprzepaszczana.

Zagrożony jest trójpodział władzy, chce się odebrać możliwość głosowania w wyborach osobom niepełnosprawnym i niedołężnym znosząc możliwość głosowania korespondencyjnego.

Słabo się robi. Bardzo słabo.



9 komentarzy:

  1. Wystarczy się rozejrzeć wokół w czasie niedzielnych zakupów.
    Doskonale widać, że z tej możliwości korzysta wielu- bo ułatwia życie.
    Słabo co prawda, ale pamiętam te czasy, gdy w niedzielę sklepy były pozamykane a życie i tak miało niepowtarzalny smak, choćby z faktu, że cieszyło się z każdego nawet drobnego zakupu, na który czekało się z utęsknieniem. Jednocześnie mam świadomość, że czasy się zmieniły i nie zawsze da się "normalnie" funkcjonować bez dostępu do tego, co jest nam po prostu do obecnego tempa życia niezbędne.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem to konieczność, czasem luksus, a nawet zachcianka. Sama często przekonuję znajome rodziny, że niedzielne zakupy nie są najmądrzejszym sposobem spędzenia czasu z dziećmi, ale uważam, że każdy ma prawo dokonywać własnych wyborów.
      Pamiętam, jakie było "kościelne" oburzenie, gdy w mojej parafii nieopodal kościoła otworzono piekarnię, która prowadziła sprzedaż świeżego pieczywa w niedzielę. Pamiętam też te kolejki aż na chodnik ustawiające się po gorący chleb i drożdżówki po każdej mszy ;)
      Pozdrawiam wzajemnie :)

      Usuń
  2. Jagoda, zgadzam się z tobą,mamy prawo do swoich wyborów, których teraz się nam odmawia, "nasza władza" na pewno nie jest "nasza", ale nie wygląda na to, żeby w tym temacie szybko miało się coś zmienić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze staram się widzieć również te dobre strony, ale takie "zagrania" na szczycie budzą we mnie wielki niepokój, bo masz rację- nieprędko coś się zmieni, a jeśli odbiera nam się prawo wyboru w tej sprawie, to co będzie następne...

      Usuń
    2. Problem w tym że na wielu polach tzw. życia społecznego nie dokonujemy od dawna żadnych wyborów. Nasz "wybór" to stosowanie się lub nie do tego co ktoś inny wcześniej ogłosił jako "prawo"... I to się nigdy nie zmieni dopóki ludzie organizują się w państwo (gdzie jedni mają władzę by decydować za drugich)

      Usuń
    3. Nie bardzo jestem za anarchią, Odysie, a nawet jestem zdania, że w kilku przypadkach, ograniczenia prawne są jeszcze za słabe, ale jestem mocno przekonana, że zakupy w niedzielę to akurat jest sprawa, która- jeśli w ogóle ma być regulowana odgórnie- powinna być zgodna z potrzebami gospodarki i obywateli. Jeśli okazałoby się, że większość z nas uważa niedzielne zakupy za zbędne lub niewłaściwe, zakaz byłby niepotrzebny, a jeśli jest potrzebny, to w tym wypadku jest- moim zdaniem- błędem. Po to wszak wybieramy władzę, by reprezentowała nas i nasze potrzeby.

      Usuń
    4. A kto tu mówi o anarchii :)
      Ja tylko stwierdzam fakt niejako sygnalizując że nie ma sensu rządać od władzy by była sprawiedliwa.
      Władza doskonale przemyślała sobie ten "błąd"... Fakt że popełniono takie prawo dowodzi jednoznacznie że ludzie którzy za tym stoją mają w nosie co myślą obywatele (zwłaszcza w mniejszości - prawo demokracji). Ktoś zawsze jest za tym lub za tamtym, i jeszcze się taki nie urodził... tylko czemu tak naprawdę o tym czy tamtym decyduje ktoś całkiem inny (trzeci). Stąd prosta implikacja że takich kwestii uregulowanych wbrew obywatelom jest zdecydowana większość (bo zawsze komuś coś nie pasuje). Ale to i tak jest wyłącznie zasłona dymna kiedy ustawy są zgodne z oczekiwaniami większości obywateli (reprezentowanych zazwyczaj przez obóz rządzący, a wiemy ilu na wybory nie chodzi). To jest wyłącznie efekt uboczny, porządany ze względu na potrzebę poparcia i dobrej prasę u tzw. opinii publicznej. Głównym kryterium uchwalenia takiej czy innej ustawy jest płynąca z niej dla władzy osobista korzyść. To właśnie determinuje władzę do "słuchania wyborców".
      Dlatego np większość podatków nie jest celowa a ich wydatkowanie nosi wszelkie znamiona piramidy finansowej (na dodatek przymusowej, i legalnej), przy której takie Amber Gold to straszna nędza :)

      Dziwi mnie niezmiernie kiedy jeden z drugim (wyborca) cieszy się na wieść że jego pupile odnoszą sukcesy na polu "zwiększenia wpływów do budżetu", i uważa to za "ukrócenie złodziejstwa". Jednak za nic w świecie nie potrafi tego "sukcesu" skojarzyć z drożyzną w sklepach, albo z kwotą netto jaką dostaje w ramach wypłaty. Nie rozumiem też po co walczyć z wyłudzeniem VAT skoro wystarczy zlikwidować wszelkie zwroty i w to miejsce po prostu obniżyć podatek... I mogę tak wymieniać w nieskończoność.
      Ta wolna niedziela to po prostu ukłon w stronę branży które straciły na pojawieniu się super marketów. I nic więcej. Troska o prawo do wypoczynku tudzież o duszę obywateli jest złudzeniem sprawnie wykreowanym w głowach biednych ludzi przez sprawną państwową propagandę...
      Tak naprawdę to nie wiem po co wybieramy władzę. Chciałbym żeby stała na straży porządku i chroniła przed oszustami bandytami i złodziejami. Mnie osobiście do niczego więcej nie jest władza potrzebna. Jeśli komuś jest potrzebna ponad to co wymieniłem, to niech sobie prywatnie wynajmie kogoś kto będzie mu mówił co robić i jak żyć, i niech mu za to płaci (nawet 100% swojej pensji)...To by było uczciwe i warto sobie postawić pytanie czemu tak nie jest

      Usuń
  3. Coś takiego jak "prawo dla ludzi" nie istnieje. Jest sformalizowanie administrowania i zarządzania zasobami ludzkimi,ściśle podporządkowane tym którzy nadają tym formom ramy tzw prawa (czyt. dysponują przymusem)
    Osobiście od żadnej władzy nie oczekuję już niczego. Gdzie się tylko da unikam systemu (tak jak robienia w niedzielę zakupów) wszędzie tam gdzie dostrzegam niesprawiedliwość, a wiec z całkiem innych powodów jak "sprawiedliwość społeczna".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja z kolei zupełnie nie wiem, czego od jakiejkolwiek władzy oczekiwać. Ponarzekałam sobie, ale nadziei nie mam, że zmieni się coś na wielkim szczycie.
      Natomiast wierzę, że władza ma być reprezentacją tych, którzy ją sobie obierają i tą zasadę wdrażam dużo, dużo niżej- w organizacji, w której zarządzie staram się działać. Wierzę, że ta zasada jest słuszna. Cóż, może za 1000 lat świat się zmieni...

      Usuń

Nie z każdym zdaniem się zgadzam, ale z każdym się liczę :)