poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Słabszy dzień

Budzisz się i czujesz, że coś jest nie tak. Coś nie pasuje. Stawiasz stopę na podłodze i niemal natychmiast dociera do Ciebie straszna prawda: lewa. No nie... przecież jeszcze nie wstałaś, może to się nie liczy, jeśli jeszcze na chwilę się położysz.
No tak... ale Ty nie masz na to czasu- ucieknie Ci autobus, albo nie zdążysz zjeść śniadania. Zresztą, koniec końców, nie jesteś nawet przesądna.
Wstajesz.
I zaczyna się jazda bez trzymanki.

Jakby się nadwyrężyły ukryte w Tobie sznureczki, robisz się dziwnie niezdarna, upuszczasz coś, coś przewracasz... Zawodzi Cię zmysł równowagi, poczucie głębi szwankuje i wpadasz na futrynę, choć jeszcze wczoraj przecież mieściłaś się w tych drzwiach... Znajomi nie piszą, nie dzwonią- uznajesz, że ich nie obchodzisz, że już Cię nie pamiętają, że świat się z Tobą nie liczy... Zaistniały w ten sposób dołek zagryzasz czekoladą, dręcząc się świadomością, że to Ci na zdrowie nie wyjdzie. Na pryszcze- owszem.
Autobus Ci uciekł, bo idąc na przystanek musiałaś sobie wyrzucić wszystkie niedoskonałości, dokarmić wszystkie kompleksy.
Poczekasz na następny na deszczu/w upale/ na mrozie- wyjścia nie masz, to czekasz.
W autobusie siedzisz i myślisz o tym, że nikt koło Ciebie nie usiadł, nie zagadał. Widocznie nie wyglądasz na ciekawą towarzyszkę podróży. To na pewno nie ma znaczenia, że gdy tylko ktoś wsiada, udajesz, że śpisz, żeby Ci nie przeszkadzał. Tylko w czym miał przeszkadzać nie wiesz.
Itd., itp.

Alternatywnie.
Budzisz się i w Twojej głowie rozbrzmiewa jedna z ulubionych piosenek, w jej rytmie, tanecznym krokiem przechodzisz do łazienki. Krople z prysznica łaskoczą Cię po plecach, z czego śmiejesz się na głos. Coś wypada Ci z rąk, coś potrącasz- prawie tego nie zauważasz, ale no tak, jesteś przecież taka jakaś rozkojarzona.
Uciekł Ci autobus, bo w drodze na przystanek musiałaś raz jeszcze przemyśleć przeczytany wieczorem rozdział, pośmiać się z żartu, jaki opowiedział Ci kiedyś ktoś gdzieś... Z uśmiechem wspominasz zjedzony po śniadaniu kawałek czekolady- pewnie wyjdą Ci pryszcze, ale przecież ta słodycz... ach.
Czekasz na przystanku łapiąc na dłoń krople deszczu, podwijając rękawy, by "złapać" więcej słońca, albo wspominając jak kiedyś też było bardzo zimno, a jednak z przyjaciółmi przeszliście pieszo pół miasta... A właśnie, przyjaciele- dawno się nikt nie odzywał, więc piszesz zabawną wiadomość i wysyłasz od razu do wszystkich.
W autobusie uśmiechasz się lekko, speszyłaś nastolatka, który chciał usiąść obok. No, może dobrze, można się będzie zdrzemnąć.
Itd., itp.

Czym różnią się te dwie historie? Jedno słowo: podejście.
Tak często świat jest właśnie taki, jakim sami go malujemy...
Bo nawet jeśli jest inny, to tego nie widzimy.

Pozdrawiam tych, którzy mieli dziś słabszy dzień.

6 komentarzy:

  1. Nooo, w samą porę to czytam, w 4 godziny po wizycie u dentysty, który użył sprzętu ciężkiego celem zdemolowania mi fragmentu szczęki dolnej.
    Mam, naprzemiennie, ochote na stryczek lub na pijaństwo z okazji przeżycia działań dentysty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany... ja na samą myśl o dentyście mam słabszy moment...
      Natomiast nie polecam ani stryczka (bo po co? skoro przetrwałeś dentystę, to już nic Cię nie złamie), ani pijaństwa, bo niestety alkohol zdemolowanej szczęce może zaszkodzić nieprzyjemnie...
      Zalecam pozytywne myślenie ;) i zrobienie czegoś przyjemnego, co szczęki nie obciąży :)

      Usuń
  2. Od jakiegoś czasu żyję z podejściem nr 2. O ile jest łatwiej mówić nie muszę. Sposób na to mam- idąc do pracy ( dziś mi się umowa skończyła :() słucham ulubionej muzyki- od razu jest lepiej:)
    Pozdrawiam mądra Kobieto!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie zawsze posiadanie wiedzy oznacza wprowadzanie mądrości w czyn, ale... często, na szczęście ;)

      Twój sposób podzielam- muzykę noszę we własnej głowie, ale budzę się zwykle z jakimś już chodzącym za mną kawałkiem, więc to żaden problem ;)

      Trzymam kciuki za korzystne przedłużenie umowy!

      Usuń
  3. Genialne... ale... jak zwykle wstałem lewą nogą :(

    OdpowiedzUsuń

Nie z każdym zdaniem się zgadzam, ale z każdym się liczę :)