"Wstawaj, musimy się zmierzyć ze światem. Nie damy się pokonać..."- ten kawałek Mezo uwielbiali oboje. Budził ją nim, kiedy pod koniec tygodnia miała ochotę gryźć budzik... Budzik! No właśnie. Ile jeszcze? Prawie godzina. Mogłaby się jeszcze zdrzemnąć. Ostatnio i tak sypia ledwie po kilka godzin, cienie pod oczami znów upodobniły ją do zombi. Kiedyś powiedział, że zombi są nieśmiertelne i że w takim razie będzie go wiecznie kochała. Pieprzona klątwa.
Zombi nie są nieśmiertelne. Są martwe.
Dlaczego właściwie im nie wyszło? No, poza tym, że to niemożliwe. Każde z nich chciało od życia czegoś innego. No tak. No nie. To zbytnie uproszczenie. Bo czego ona właściwie chciała od życia? Czegokolwiek. Byleby zbudowali to razem. A on? On nie chciał zmieniać w swoim życiu niczego- miała być tylko dodatkiem do jego dotychczasowej codzienności.
Ucisk w gardle przypomniał jej, że przecież miała o tym nie myśleć.
Kiedy się rozeszli, straciła wiarę w to, że mogłaby podobać się komukolwiek. Było wokół niej kilku adoratorów, ale zniechęcała ich bardzo szybko. W końcu zaczęła uchodzić za tak nieprzystępną, że nikt już nie próbował się z nią umówić- wiadomo było, że odmówi. Dlaczego? Bo nikt nie wzbudza jej zaufania.
Jemu ufała. Zaufała mu od razu, od pierwszej rozmowy. Zwierzenia nie leżały w jej naturze, ale to właśnie przy nim zaczęła się otwierać. To właśnie on przekonał ją, że powinna się cenić, że jest wiele warta, mądra i piękna. A potem pokazał, że to wszystko były tylko słodkie gadki. Jakby byli nastolatkami, karmił ją bzdurkami, z których nie tyle się wycofał, ile pewnego dnia po prostu odebrał jej narkotyk swoich słów i gestów.
No tak, ale ona przecież miała się przespać, a nie enty raz rozważać, dlaczego ją zostawił.
Cóż. Właściwie go do tego zmusiła...
Jakie to znajome...jakbym widziała siebie 7 lat temu
OdpowiedzUsuńChyba wiele osób ma gdzieś kiedyś taki etap... przez który lepiej w kaloszach przebrnąć...
Usuń