sobota, 21 marca 2015

Moment cezuralny

Prześladuje mnie dzisiaj słowo cezura. Ma trzy znaczenia, a każde z nich przemawia do mnie w jakiś nieoczywisty sposób. Czy to właśnie taki moment w moim mozolnym życiu żuczka?

Pierwsze znaczenie pochodzi ze świata poezji, drugie ze świata muzyki i są do siebie bardzo podobne. Oznaczają chwilę na wdech- marzy mi się taki moment na zaczerpnięcie powietrza, na zdobycie sił, by kolejne dni były może trochę lżejsze. Żeby tak przez chwilę myśleć spokojnie.

Prawdziwym skarbem jest jednak trzecie znaczenie- no, przesadzam trochę, ale tak mi się jakoś dzisiaj chce patosu. Bo tak naprawdę i najbardziej, i dla każdego- choćby nie grał i wierszy nie pisał, cezura oznacza moment przełomowy. I to nie taki to przełom, że po latach stwierdzamy patrząc wstecz: "a... to wtedy się wszystko zaczęło zmieniać". Cezura to takie odcięcie od przeszłości. Ciach- i zaczął się nowy rozdział w życiu.

Czasem przemiana jest kompletnie obiektywna- choćbyśmy się upierali, nie możemy jej powstrzymać, ale czasem...
Zastanawiam się właśnie czy nie zafundować sobie takiej kompletnej cezury. Przecież gdzieś wewnątrz zawsze o tym marzyłam, zastanawiałam się czy nowy początek byłby dla mnie szansą, czy wyzwaniem ponad siły. Niestety albo "stety"- jestem typem ukorzenionego drzewa, potrzebuję podstawy trzymającej mnie przy ziemi, by nie ulecieć w przestrzeń lub nie zwiędnąć. Gorzej, że moje korzenie zapuściłam być może w toksycznej ziemi...

Cóż, życie żuczka trwa.





2 komentarze:

  1. Przeszłości nijak nie da się zmienić. Starać się o niej zapomnieć - to wróci jak bumerang. Ale zawsze możemy zmieniać interpretację tego, co się wydarzyło. Zamiast więc zmieniać otoczenie, ludzi, przeszłość, wspomnienia, może lepiej zmienić postrzeganie.
    Od otoczenia możemy uciekać, zawsze targając na plecach bagaż interpretacji. Wdech, wydech, pstryk palcami i przeładowujemy swojego matriksa, budując nowe konstrukcje myślowe na znane nam już tematy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wszystko prawda, zawsze wyznawałam zasadę, że lepiej świat swój i siebie prowadzić ku lepszemu zamiast uciekać. Tylko, że tym razem ja już kompletnie zmieniłam sposób patrzenia na moje otoczenie- śmiem twierdzić, że widzę teraz więcej... ale moje otoczenie chyba przyzwyczaiło się myśleć o mnie i w ogóle o życiu w pewien sposób, a ja już nie chcę w to wrastać...
      Moja nowa interpretacja może się świetnie sprawdzić gdzieś tam... Nie chcę porzucać tego, co jest wokół mnie od tak dawna, ale chcę, by było to elementem mojego świata, by nie było już najważniejsze.

      Usuń

Nie z każdym zdaniem się zgadzam, ale z każdym się liczę :)