5 sekund. 5 sekund patrzenia w oczy nieprzerwanego mrugnięciem, odwróceniem wzroku- podobno oznacza pożądanie. Niby rozmawia z Tobą o czymkolwiek, niby zajęty jest tym, co mówisz... a jednak.
Słyszałam wiele razy o tej teorii. Śmieszyła mnie, intrygowała- w zależności od sytuacji. Przez jakiś czas nawet liczyłam w myślach do pięciu sprawdzając czy mój rozmówca nadal "widzi" mnie w ubraniu, czy może już bez... Było to czasem przyjemne- gdy ktoś przynudzał, fajnie było uruchomić dodatkowe szare komórki. Czasem było trudniej- gdy rozmowa była ważna albo oficjalna i należało się skupić. Niemniej ciekawość nie pozwalała mi odpuścić sobie tej wewnętrznej matematyki.
Po kilku tygodniach mi przeszło, bo też pojawiły się pewne wnioski...
Po pierwsze: 5 sekund bez mrugania może równie dobrze oznaczać nadmiar czasu spędzanego przez delikwenta przed komputerem- mam wrażenie, że wtedy człowiek po prostu oducza się mrugać, jakby bał się, że przeoczy coś z pędzącego świata techniki.
Nie należy więc przyjmować, że każde zapatrzenie, to chęć dzikich doznań... bo można się w przykry sposób pomylić.
Po drugie- cóż, czasem lepiej nie wiedzieć, co znaczy ta chwila wobec wieczności, co ten konkretny delikwent ma w danej chwili na myśli. Tak dla własnego spokoju- dla zachowania relacji na odpowiadającym nam poziomie.
Ale czasem chciałoby się wiedzieć, podejrzewać- i nic z tym nie robić lub robić- wedle upodobania.
5 sekund.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie z każdym zdaniem się zgadzam, ale z każdym się liczę :)