Czy zły jest czas, który jest? Jest, nie: był, choć być może już gaśnie...
Niekompletny. Wybrakowany.
A jednak pełen. Płynnie wypełniający przestrzeń czasu.
Przegrany, zakazany...
Ale mój. Mój właśnie.
Boli, bo musi. Życie boli.
Dobrze to wiedzieć, a nie podejrzewać.
Błędne wybory i odrzucone przekonania, które tworzą mnie właśnie.
Bo tak- sobą jestem. Bezprawnie.
Tajnie i szeptem, wbrew temu, czego mnie uczono- sobą jestem.
Jestem Ja.
Jak ja się cieszę, że nadal piszesz. Tak dawno mnie tu nie było i czuję się, jakbym wróciła do domu. Mój czas też jest moim,tracę go bezpowrotnie, ale przecież za chwilę mam nowy :)
OdpowiedzUsuńJa też za Tobą tęskniłam! :) Brakowało mi tego pazura prawdy o życiu.
UsuńOdsunęłam na chwilę tą tutaj zapasową poniekąd rzeczywistość, bo musiałam się przyjrzeć... sobie ;)
Widzisz, swój do swego ciągnie,na rok odsunęłam się od tego miejsca i bardzo się cieszę, że wróciłaś :)
UsuńCzas...
OdpowiedzUsuńCzy zły ten, który właśnie trwa?- doprawdy trudno się do tego odnieść.
Często miewiam nieodparte wrażenie, że to nie jest Ta czasoprzestrzeń ani To miejsce, że ktoś się chyba względem mojej osoby pomylił...
A jednak Jestem- wbrew temu, co myślą inni, wbrew temu co myślę ja.
I zawsze nie znajduję jednoznacznej odpowiedzi.
Pozostaje mi nie walczyć ze światem ani ze sobą samą. Po co tracić i tak zaoszczędzaną z wielkim trudem energią. Akceptacja. Nawet jeśli boli, pomaga. (Prze)trwać.
Dobrze, że wróciłaś.
Pozdrawiam ciepło :)
"ktoś się chyba względem mojej osoby pomylił"- tak, ja wciąż mam tą wątpliwość pod skórą. Teraz, kiedy napędzają mnie bezczelnie wykradzione życiu chwile, które nigdy mi się nie należały... tym bardziej czuję, że gdyby czas i miejsce było inne... gdybym choćby była sobą od początku...
UsuńAle masz rację- szarpanie się z faktami przynosi ból i wypala. Akceptacja boli, ale jako mrówki z wielkiego mrowiska, tylko tak możemy trwać.
Brakowało mi Ciebie.
Uściski ślę :)