czwartek, 31 grudnia 2015

Noc

Podkurczone kolana, łzy ogrzewające dłonie...
Znów nie zasnę, znów nie pomyślę, że mogłabym przeżyć.
Pulsuje we mnie pustka.


Śniłam, że 5 milionów zdarzyło mi się wygrać.
Śniłam, że gęsta krew na przedramieniu znaczyła linie cięć.
Śniłam, że umierając winę wypominam winnym.

Budziłam się i żyłam.


Przyśniło mi się, że jesteś.

Nie wierzę, że nadal oddycham.
Obiecywałeś, że z czasem przestanie boleć- kłamca.


Noc, którą wszyscy świętują jest dla mnie rocznicą stracenia.
Nikt wspinając się na najtrudniejszy stok w życiu nie niesie nadziei, że spadnie.

Myślałam, że dziura we mnie przyschła, przygasła, nie będzie już krwawić.
Czasem zaswędzi wspomnieniem. Głupia ja.

Przecież to lata. Lata mijają. Lata!

A może myśl ta to zdrada?
Przecież mówiłam, krzyczałam... szeptałam... że to na zawsze.
Lęki chowając w sobie, przyznałam, że jestem, bo jesteś.


Przecież Cię ostrzegałam!
Jeszcze zanim, jeszcze przed, jeszcze...

Błagałam i prosiłam, byś mnie nie widział,
choć sama aż ociekałam już myślą o tobie przy mnie.


Było coś ostatecznego w tamtej nocy zdziwionych zachwytów.
Któż mógłby wtedy przypuszczać, że nie jest to początek wieczności.
Każdy. Ale nikt nie chciał. Nie my. Nie ja w każdym razie.


Noc, którą wszyscy świętują, pozostanie dla mnie przeklęta.
Jak wszystkie noce przed nią, jak wszystkie noce po niej.
Jak wszystkie dni bez ciebie.


Oddycham. Jakimś cudem przypomniałam sobie w ostatniej chwili,
że piekący ból i dziwna miękkość pod czaszką oznaczają brak tlenu.

A gdyby tak kiedyś zapomnieć?


Do czego Ci byłam potrzebna?
Przed sobą, czy przede mną udawałeś, że jestem coś warta?
Powtarzałeś to jeszcze odchodząc.
Głupi ty. To kłamstwo nigdy już mnie nie przekona.

Po miesiącach uśpienia, remisji, znów nie zasypiam bez ciebie inaczej niż z wycieńczenia.
Po powtarzaniu bezwiednym, że jestem spokojniejsza, znów mam pewność, że nie ma ratunku.

Jak mogłabym obiecać, choćby samej sobie, że choćby dzień przeżyję inaczej jak dla ciebie.


Muszę wiedzieć, że jesteś zdrów i szczęśliwy, a Ty przysyłasz mi życzenia znalezione gdzieś w sieci.
Żyjesz więc. Dobrze. Więc i ja mogę jeszcze pożyć- pooddychać przynajmniej.


Uśmiechu w nadchodzącym roku... oczywiście, posłusznie będę się szczerzyć
-szczerość wkładając w cudzysłów.



2 komentarze:

  1. Pewne osoby, które pojawiają się w naszym życiu, potrafią zająć miejsce gdzieś w nas - bez naszej zgody - i zostają w nim na dłudo, może i na zawsze. Gorzej, gdy to miejsce staje się bolesną zadrą, która ciągle krwawi, nie mogąc się zagoić...
    Na szczęście głęboko wierzę w uzdrawiającą moc, która jest w stanie uleczyć wszystkie, nawet te wydawałoby się, nieuleczalne rany.
    Moc, która potrafi zamienić przekleństwo w błogosławieństwo.
    I tego właśnie życzę Tobie z całego serca. Wierzę, że wszystko ma swój czas i nie spóźni się, lecz przyjdzie w odpowiednim momencie.
    Ściskam i wysyłam uśmiechu promienie :)
    Szczęśliwego Nowego Roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci.
      Myślę, że uzdrowienie istnieje- gdyby nie, nie byłoby mnie od dawna.
      Wszystko dobrze i rok szczęśliwy też będzie z całą pewnością. Jakąś tam cząstkę siebie oddeleguję do myśli i odczuć, które bolą- reszta niech sobie żyje i niech się odradza, a co tam...
      Promienie uśmiechu chwytam jak pragnący krople deszczu.
      Pozdrawiam- niech Ci rok ten przyniesie, to czego Ci trzeba.

      Usuń

Nie z każdym zdaniem się zgadzam, ale z każdym się liczę :)