Podobno
był sobie dzisiaj Dzień Dobrego Uczynku... Wiedziałam, ale
zapomniałam i nic nie zdziałałam-nie z premedytacją odświętną,
niechcący może coś, bo i owszem, czasem mi się zdarza...
Niemniej
jak dla mnie to chyba pomyłka świąt nastąpiła...
Może
to dlatego, że więcej ostatnio słonka, ludzie pobierają energię
i ciepło, witaminę D produkują, lepsze humorki mają...
Może
to dlatego, że wyszłam z domu zadowolona i z całkiem radosnym
planem na ten dzień, że choćbym miała melisę dożylnie pobierać,
nikt mnie dziś z równowagi nie wyprowadzi! i tak też się stało...
tak zrównoważona nie byłam dawno :) może emanowało to ze mnie w
jakiś usympatyczniający sposób...
Może
to wreszcie dlatego, że ogłoszono ów Dzień Dobrego Uczynku...
może postanowili dobrzy ludzie, że na mnie ten świąteczny uczynek
wypraktykują ;)
W
każdym razie stało się tak, że WSZYSCY, ALE TO NAPRAWDĘ WSZYSCY,
BYLI DZIŚ DLA MNIE MILI!
Ogólnie
otaczają mnie głównie dobrzy ludzie, ale żeby tak bez wyjątku
dobrym słowem sypać? Wspaniałe :)
Z
samego rana spotkałam drepcząc do pracy dwóch panów- od
pierwszego usłyszałam, że jestem najpiękniejszą dziewczyną na
świecie i buzię mam prześliczną. Tylko bez domysłów, pan był
trzeźwy jak noworodek, znamy się lata całe i przez wszystkie te
lata od czasu do czasu podbudowuje mi tak znienacka samoocenę-
pewnie mu się kojarzę z jakąś koleżanką z piaskownicy, bo
starszy jest ode mnie o jakieś 30-40 lat... No jestem dla niego
dzieciną z sąsiedztwa ;)
Drugi
pan mnie zaskoczył, bo raczej mówimy sobie tylko "dzień
dobry", a tym razem usłyszałam, że jestem mądrą istotą, bo
zimę całą nosiłam grzecznie czapkę, a dziś przeciwsłoneczne
binokle- ano miło mi, że ktoś mój rozsądek docenia, tylko
dziwnie, że tak mnie obserwuje...
Potem
było tylko lepiej- kasjerka, moje Aniołki, "przyjaciele z
boiska" (czytaj: ekipa z pracy)- wszyscy mili i uśmiechnięci.
Czad.
Ale
myślę sobie: wrócę do domu, to się sprawy odwrócą, są tu
tacy, co lubią się słownie poznęcać. I co? I nic- cisza, spokój,
kolacyjka pod nos, naczynka w zmywarce.
O
komentarzach na blogu nie zapominam- wspominam: zawsze mogę na Was
liczyć i włączając komputer wiem, że zaraz się będę uśmiechać
:) Dziękuję.
Ludzie!
Nie przestawajcie! Mogłabym się przyzwyczaić :)))
Dzień
Dobroci dla takiej jednej... Albo lepiej! Dzień dobroci dla
wszystkich i bądźmy dla siebie mili!
Pozdrawiam
:)
Tak, tak, do dobrego się człowiek zawsze szybko przyzwyczai. To bardzo fajny dzień i oby więcej takich było. Ja się zgadzam z panem nie pijakiem:) chociaż cię nie widziałam na oczy. To ktoś o tak wspaniałej duszy musi być piękny:)
OdpowiedzUsuńOto jest ciąg dalszy dnia dobroci dla mnie ;) No nie jestem takim znowu ideałem- prędzej, czy później będzie to widoczne również tutaj, ale bardzo dziękuję za miłe słowa :)
UsuńOoo ja nawet nie wiedziałam, że było wczoraj takie święto. Usmiech i bycie miłym powinno być na porządku dziennym- świat i ludzie byliby piekniejsi :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, ale od czasu do czasu- tak dla zdrowia- tupnąć i huknąć też trzeba ;) byle nie na zapas- ludzie za często z góry zakładają, że być miłym to znaczy być naiwnym... A przecież najczęstszą odpowiedzią na uśmiech jest... uśmiech :)
UsuńMimo, że jestem fanem deszczu, dzięki słońcu skaczę, śpiewam pod nosem, i mam banana na twarzy przez cały dzień :) I nagle świat stal się milszy.
OdpowiedzUsuńI oby jak najczęściej :)
Usuńyhym...znaczy się za dobrze było...już ja się postaram zapisać sobie żeby za rok tak nie było :P
OdpowiedzUsuńTylko bez ironii ;)
UsuńCoś mi się zdaje, że Ty akurat należysz do tych przebiegłych istot, których należy się obawiać, gdy właśnie są bardzo miłe... w taki specyficzny, podskórny sposób- brrrr... :)