sobota, 31 października 2015

Dziś Halloween


No i nadszedł wieczór Halloween.
Dziś nie imprezuję i nie biegam przebrana.
Nie wróżę też z ogniska. Przynajmniej na razie ;)
Przez ostatni tydzień chodziły mi po głowie upiory i strachy- na szczęście nie dosłownie.
W różnych miejscach, które na co dzień nie budzą we mnie niepokoju, nagle zobaczyłam straszny potencjał...


Pajęczyny to chyba podstawa dzisiejszego święta.



Nagle przypomniało mi się o dawno nie używanych drzwiach na końcu tak przecież już starej chlewni... Pamiętam, że prowadzą do swego rodzaju śluzy pomiędzy bliźniaczymi budynkami dwóch gospodarstw. Byłam tam kiedyś- jako kilkuletnia dziewczynka- były tam pajęczyny, myszy, a może nawet szczury, które było tylko słychać z powodu nieprzeniknionej ciemności. W tym naprawdę strasznym pomieszczeniu mieścił się chyba awaryjny agregat... Strasznie się wtedy bałam, że zapomną mnie zabrać wychodząc...
Od lat chyba nikt tam nie zaglądał, więc teraz pewnie już zupełnie miejsce to zarosło pajęczynami pająków wielkich jak dłoń, może biegają tam szczury wielkie jak koty, albo rzeczywiście ktoś tam został... Brrrrrr....


Nuż i hak zamieszczone przy wyjściu?
Bardzo praktyczne...
i bardzo makabryczne jak się pomyśli ile zwierząt pozbawił ten nóż krwi...


Posiadanie wybujałej wyobraźni ma swoje plusy i minusy.
Trudno powiedzieć, do których zaliczyć mogę fakt,
że ostatnio nawet zwykłe spacery, które dotąd napełniały mnie poczuciem piękna,
w minionym tygodniu pozwalały mi wyłapać atmosferę z filmów grozy.


Miejsca mijane co dzień, nie raz później niż wieczorem, zyskały nowy posmaczek...




A to dom przeznaczony do rozbiórki 23 lata temu... Nadal stoi.
Osuwająca się skarpa napiera na niego z tyłu, drzwi zamurowano, by nikt tam nie wchodził...
Wewnątrz rosną nawet pojedyncze krzewy.
Młodzież zakłada się kto wejdzie dalej.
Każdy może dostać spadającą cegłą lub dachówką i zostać...


Stara stodoła i podwórkowy bałagan też budzą podejrzenia, gdy mgła nad nimi tańczy.


A poniżej efekty spaceru za dnia.
Słońce przeświecało przez korony drzew,
aparat chwytał niezwykłe efekty...


Okolice opuszczonego, poniemieckiego cmentarza...
W dzieciństwie baliśmy się nawet przechodzić koło niego.
Nastolatki od lat zakładają się kto się odważy położyć w otwartym grobie...



Nie uważam cmentarza za miejsce do zabaw.
Zachodzę tam, bo wiem, że mało kto przychodzi tam z szacunkiem-
najczęściej bywają tam osoby szukające spokojnego "miejsca spożycia".


 



Wiem, cmentarz nie jest najwłaściwszym
miejscem na robienie zdjęć do celów- było nie było- zabawowych...



Nikt już nie wie, kto jest tam pochowany, raz na kilka lat pojawia się samotny znicz na schodkach...
Wiele grobów zniknęło, gdy grunt się osuwał, wiele zdewastowano...
To piękne miejsce, ale czuje się tam rzeczywiście jakąś dziwną energię.
Może to zresztą wcale nie jest dziwne....

Pełnia Księżyca była kilka dni temu,
o czym z pewnością wiedzą wszystkie zdeklarowane wilkołaki.



Starówka małego miasta i ta sama droga koło starego cmentarza
za każdym razem częstują mnie innym wrażeniem.







No i- chcąc nie chcąc- spacerując pośród głupich myśli,
otwierając umysł...
...zaczyna człowiek widzieć...


Cienie, gałęzie i nieustanne stukoty dookoła...
no... na pewno to spadające liście, w nocy był przymrozek...



To już można by uznać za przesadę, ale powiedzmy, że prawa fizyki...


Zdjęcie poniżej zrobiłam koło tego opuszczonego cmentarza.
W prawym dolnym rogu zobaczyłam twarz...
...i zrozumiałam co znaczy powiedzenie, że włosy stają dęba...
No cóż... a Wy widzicie?


No, wolę rozwodzić się nad tym jak piękny był Księżyc podczas ostatniej pełni,
gdy mgła otoczyła go siedmioma barwnymi pierścieniami-
szkoda, że nie umiałam zrobić lepszego zdjęcia.



A po zrobieniu tego zdjęcia na własnym podwórku aż podskoczyłam,
choć tym razem to tylko fizyka (tak sądzę).


Trochę wyobraźni i ciarki na plecach to już w zasadzie norma.


Piękny wieczór- idealny dla wampirów...


Wilkołaki też się nacieszą.



Wolę artystycznie podchodzić do tematu.
Od dawna drzemią we mnie lęki,
a horrory obejrzane w dzieciństwie nadal mnie prześladują.
Trochę mi zajmie teraz, nim przestanę się podejrzliwie przyglądać krzakom.
Jeśli chodzi o wampiry, wilkołaki i resztę, to jeszcze nie zdecydowałam czy istnieją ;)
Co do duchów- jestem o ich istnieniu przekonana,
ale jak mówił bardzo mądry człowiek, dziś już świętej pamięci,
"Bój się żywych, a nie duchów".
No, żywych to na pewno należy się obawiać.




Będę dzielna, będę dzielna...
a dziś noc mglista, Księżyc rozjaśnia wszystko na tyle, by panował półmrok,
na tyle, by każdy listek zdawał się stworem,
a każde drzewo- potworem ;)