A jednak śmiem twierdzić, że zdanie na temat publicznej opieki medycznej mamy tyleż negatywne, co powszechne.
PUBLICZNA- czyli dla każdego, prawda? Powszechna, dla wszystkich i w ogóle, jeśli co dolega, to pędź do tego przybytku, a już oni Cię pozbierają do kupy... ta... do kupy.
OPIEKA- służba nawet. Nic się nie bój, pod skrzydłami systemu nic Ci nie grozi, a pomoc pewna.
ZDROWOTNA- dla zdrowia. Dla zdrowia... Dla zdrowia omijaj te przybytki szerokim łukiem.
Nie, dziś nie będzie o spacerach dla zdrowia od przychodni do przychodni. Nie będzie też o spotkaniach grup wsparcia w kolejkach do lekarza. Nawet o zakresie przysługujących świadczeń nie będzie.
Będzie krótka anegdota o nieszczęściu pracy w niedzielę.
Dziś właśnie sprawa się działa.
Ciężarna kobieta zauważyła na swym brzuchu kleszcza. Zarówno w szkole, jak i na studiach (nomen omen kierunek: zdrowie publiczne) mówią, żeby samemu nie wyciągać, nie wykręcać, nie kombinować. Zalecają pójść do ośrodka zdrowia- tam będą wiedzieli co robić. Trąbią w telewizji śniadaniowej i programach informacyjnych: człowieku, nie kombinuj, idź tam, gdzie potrafią.
Nie ma co, trzeba się pofatygować.
W niewielkim miasteczku, w niedzielę nie ma wielkiego wyboru, a właściwie jest tylko jedna opcja: dyżur pogotowia. Iluż znajomych tylko na te dyżury chadza do lekarza, to nie wyliczę- w końcu w tygodniu i w godzinach pracy, to mało możliwe.
Pani w rejestracji- nieprzeciętnie ciepła kobieta. Gorąca nawet. Gorąco odradzająca spotkanie z lekarzem w sprawie takiej błahostki, nie rozumiejąca w zasadzie o co w ogóle problem. W końcu z westchnieniem rezygnacji mówi, że no, jak pani chce, to ja panią zarejestruję... Chce, prosi i dziękuje.
Lekarz- młody człowiek świeżo po studiach- nie bawi się w konwenanse. Wprost oświadcza, że nie on jest od tego, że nie oni, że zestaw do wyciągnięcia kleszcza się zakupuje w aptece, a nie na dyżury chodzi.
Że co??? Jak ja bym go... poprosiła o podanie numeru prawa wykonywania zawodu... jak bym mu wystawiła opinię...
Pielęgniarka udzielając zaszczytu i łaski w końcu wykonuje tak absorbujący i czasochłonny jak wysmarkanie nosa zabieg. Nawet dodaje, żeby obserwować, czy pojawi się rumień.
Uff, można by podejrzewać, że tak się przed tym bronili, bo nie było ich na tej lekcji...
O konsekwencjach nieudanych usunięć kleszcza wiem, ale nie napiszę tym razem.
O komforcie samodzielnego wykonywania takiego zabiegu na ośmiomiesięcznym brzuchu też się rozwodzić nie będę.
Myślę sobie tylko, że... jednak założę sobie konto oszczędnościowe. Składki na opiekę zdrowotną trzeba spisać na straty...
Wiem- przecież jednak zrobiono, co trzeba. Szklanka jest do połowy pełna. Pełna goryczy, że co miesiąc odprowadzasz część swojej ciężko zarobionej wypłaty, "zatrudniasz" tych ludzi, a gdy już potrzebujesz pomocy, oni traktują Cię jak intruza.
Niemniej pozdrawiam tych kilku lekarzy, na których można liczyć. Wiem, że jesteście- oby było Was coraz więcej!